Pewnego razu czekałem na dworcu autobusowym na autobus dalekobieżny. Na zewnątrz była zimna jesień. Padał deszcz. Mój autobus miał odjechać za pięćdziesiąt minut. Usiadłem na krześle w poczekalni, wyjąłem telefon i zacząłem surfować po Internecie. Obok mnie było wolne miejsce i usiadła na nim żwawa starsza pani. Zaczęliśmy rozmawiać mimochodem, ponieważ najwyraźniej chciała z kimś porozmawiać. Rozmowa zaczęła się od banalnej pogody.
Podtrzymałem rozmowę. Babcia była bardzo rozmowna, opowiadała mi o sobie i swoim życiu. Starsza pani opowiedziała mi o swoim życiu. Opowiedziała mi jak spłonął jej drewniany dom. Dom był wystarczająco duży dla dwóch rodzin. Starsza pani mieszkała w jednej części, a dysfunkcyjna rodzina w drugiej. Pewnego razu, w nocy, pożar wybuchł w połowie domu rodziny i rozprzestrzenił się na stronę mojej babci. Babci udało się uratować dokumenty, pieniądze i trochę ubrań.
Dom spłonął doszczętnie, dzięki Bogu nikt nie zginął. Po tym incydencie moja babcia pojechała do domu swojej córki w mieście. Została u niej przez tydzień. Jej zięć nic jej nie powiedział. Tydzień później jej córka powiedziała przy śniadaniu: “Mamo, ty chrapiesz i prychasz!”. Podczas gdy córka i zięć byli w pracy, babcia spakowała swoje proste rzeczy i wyszła. Wtedy w jej oczach pojawiły się łzy. Otarła je. “Wychowałam ją sama. Ukończyła szkołę i studia.
Pomogłam jej kupić mieszkanie w mieście. Pomogłam wychować jej bliźniacze wnuki” – powiedziała również moja babcia. “Poczułam gulę w gardle. Odwróciłam się do starszej pani: “Gdzie teraz mieszkasz?”. Babcia odpowiedziała: “Wróciłam do mojej wioski. Przeprowadziłam się do pustego domu. Mieszkam tam. Nie potrzebuję wiele sama”. Nie zastanawiając się dwa razy, zapisałem adres babci. Wróciłem do domu i powiedziałem żonie o spotkaniu. Mieliśmy właśnie problem, szukaliśmy niani dla naszego dziecka. Po kilku dyskusjach zdecydowaliśmy się zabrać staruszkę do naszego domu. Teraz ma dach nad głową, a my mamy kochającą babcię.