Siedziałem w małym, ciemnym pokoju z ciężkimi ciemnozielonymi zasłonami. Przede mną na stole leżały karty. Naprzeciwko mnie siedziała kobieta o długich czarnych włosach i cygańskich ubraniach. “Dlaczego poszłam do wróżki?”, pomyślałam gorączkowo, “Mogłam sama się tego dowiedzieć.” “Sama byś się tego nie domyśliła, Aleksandro”, wróżka nagle powiedziała złowieszczym głosem, “najwyraźniej potrzebujesz pomocy od moich duchów, między innymi”. – “Wiesz, jak mam na imię?” – zdziwiłam się. “Wiem o tobie wiele, Oleksandro” – wyjaśniła wróżka. “Nie słuchaj męża, rób to, co podpowiada ci serce” – powiedziała wróżka – “twój mąż wszystko zrozumie, wszystko będzie dobrze, siły światła ci pomogą, masz szlachetny cel, Oleksandro”. Kiwnęłam głową w zamyśleniu.

Już miałam zapytać, ale Cyganka przerwała mi: “Idź już, nic więcej nie powiem, wkrótce sama się przekonasz”. Opuściłem dom, w którym mieszkała wróżka i poszedłem wiosenną ulicą, z radością wystawiając twarz na delikatną wiosenną bryzę. Moje stopy zaprowadziły mnie do nieco ponurego domu. Weszłam do środka, przy wejściu przywitałam się z nauczycielką, wszyscy już mnie tu znają, więc nikt mnie nie zatrzymuje. Podszedłem do grupy trzylatków, a dwójka z nich od razu rzuciła się w moją stronę – chłopiec i dziewczynka. Reszta bawiła się dalej, nie zwracając uwagi na to, co się dzieje. Są do tego przyzwyczajone, biedne dzieciaki. Przykucnąłem, a Wasia mocno mnie przytulił. Jego siostra bliźniaczka poszła w jego ślady. – Sasza, przyszedłeś po nas – zapytała Ksenia, lekko szepcząc.

“Tak – odetchnęłam – Ale po weekendzie będę musiała sprowadzić cię z powrotem – dodałam smutno. Chodźmy się ubrać – zasugerowałem. W końcu dzieci i ja opuściliśmy bramę sierocińca. Vasya i Ksyusha szli przede mną, a ja podążałam za nimi, zastanawiając się, co powie mój mąż, ponieważ nie powiedziałam mu, że zabieram dziś dzieci do domu. Kiedy dotarliśmy do domu, na stole znalazłam kartkę: “Sasha, wyjechałem na jeden dzień w podróż służbową, nie mogłem się do ciebie dodzwonić”. Spojrzałam na telefon i zobaczyłam osiem nieodebranych połączeń od mojego męża. “Dobrze, zadzwonię później, pewnie jest teraz w drodze” – pomyślałam. Nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Okazało się, że to moja teściowa.

Poważnie się przestraszyłam, ponieważ nie wiedziała, że chcę adoptować dzieci z domu dziecka. “A kim oni są?” Swietłana Michajłowna zapytała całkiem przyjaźnie. “To brat i siostra, zabrałam ich na weekend z domu dziecka”, postanowiłam nie kłamać i spojrzałam na teściową z przerażeniem. “To dobrze”, powiedziała teściowa, “dzieci, jeśli chcecie domowe pierogi, sama je zrobiłam. Mam też kilka ciast na herbatę. “Ubierzcie się i chodźmy do mojego domu – powiedziała teściowa. Wszyscy wyszliśmy na zewnątrz i poszliśmy do domu Switłany Mychajliwny, który znajdował się dwa domy dalej. W domu teściowej wszyscy zjedliśmy jej wspaniałe pierogi, wypiliśmy herbatę i ciastka. Potem posadziliśmy dzieci, żeby oglądały bajki, a teściowa zawołała mnie do kuchni, żebym pomogła zmywać naczynia.

– “Sasza, naprawdę chcesz je zabrać?” zapytała moja teściowa. “Tak” powiedziałam cicho i opuściłam głowę. “Co na to Misza?” “Uważa, że to obowiązek i nadal się boi, ale jest mi ich żal, Wasia i Ksyusha nie mogą czekać, są w sierocińcu już od roku.” “Popieram twoją decyzję, to wspaniałe dzieci, nie bój się, w razie czego pomogę przekonać Miszę” powiedziała moja teściowa. “Nie patrz tak na mnie, wiem, jak to jest być sierotą, to bardzo trudne, ale jeśli zrobisz wszystko dobrze i odpowiednio go wychowasz, okaże się dobrym człowiekiem” – powiedziała moja teściowa. “Co?” Nie rozumiałam. “Misza, mój syn, twój mąż, pochodzi z sierocińca; adoptowałam go, gdy miał dwa i pół roku. Kiedy zobaczyłam go za płotem na placu zabaw, polubiłam go całym sercem, od razu wiedziałam, że to mój syn.

– wyjaśniła moja teściowa. Usiadłam na stołku, próbując zrozumieć, co powiedziała moja teściowa. “Nigdy nikomu nie mówiłam, tylko tobie, Misha też nie wie”, powiedziała moja teściowa, “nie martw się, to dobry facet, weźmie dzieci jak swoje”. Kiwnęłam głową, zgadzając się. Chwilę później dzieci i ja wróciliśmy do domu, a ja poczułam się szczęśliwa. W niedzielę przyjechał Misza; oczywiście był zaskoczony, że mamy dzieci w domu, ale zaczął się z nimi bawić. Poszłam przygotować obiad i przypadkowo zaglądając do pokoju, zobaczyłam Miszę leżącego na sofie, z dziećmi przytulonymi do niego po obu stronach i czytającego im książkę. Dwa miesiące później Wasia i Ksiusha zaczęli z nami mieszkać; Misza naprawdę przyjął ich jak własne dzieci. A Swietłana Michajłowna była bardzo szczęśliwa, że ma dwoje tak wspaniałych wnuków naraz. Co sądzisz o tej decyzji młodej rodziny?

By admin

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *