Wszyscy moi koledzy z klasy zawsze się ze mnie śmiali. Powodem ich drwin była moja matka, która miała 64 lata, gdy ja miałem zaledwie 15. Kiedy młode matki przychodziły na spotkania z rodzicami dla wszystkich moich kolegów z klasy, moja wyglądała bardziej jak babcia. Z czasem zaczęłam się jej wstydzić… Pewnego dnia nie mogłam znieść drwin kolegów z klasy, więc przyszłam, spakowałam rzeczy do plecaka i wyszłam z domu. Włóczyłem się po stacjach kolejowych i stacjach metra, nocowałem gdzie tylko się dało, a w ciągu dnia jadłem, co się dało.
Pewnego razu na jednej ze stacji spotkałam przyjaciółkę mamy, naszą sąsiadkę, ciocię Katię, która przyszła i usiadła obok mnie. Karetka zabrała twoją mamę. – Nie powinnaś była mnie rodzić w tym wieku – powiedziałam z urazą. Mówię, że karetka zabrała twoją mamę. Jest teraz w szpitalu! “Powiedziałam jej, żeby cię nie zostawiała, ale ona tego pożałowała.” “Dlaczego?” “Twoja mama znalazła cię na ławce przed naszym wejściem w noworoczny poranek. Byłeś tam przemarznięty, więc zabrała cię do domu.
Przez kilka miesięcy twoja matka szukała twoich rodziców, ale kiedy nie było już nadziei na ich odnalezienie, adoptowała cię. “Kłamiesz!” Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę. Po godzinie płaczu, siedząc na wilgotnej podłodze, wstałam i pobiegłam do mamy. Likar zlitował się nade mną i pozwolił mi przyjść do mamy. Mamo, nie zostawiaj mnie, słyszysz mnie, potrzebuję cię!” krzyczałam na całe gardło. Dzięki Bogu, moja mama została uratowana, a ja nie wstydziłam się jej, byłam z niej dumna. Mama uratowała mnie z wilgotnych murów sierocińca, a ona sama, taka mała i krucha, stała się moją rodziną.