Zaledwie trzy dni przed ślubem mój narzeczony mnie rzucił. Bez wyjaśnień, bez kłótni, po prostu zniknął, a wkrótce okazało się, że się ożenił. A ja poszłam na studia, żeby zostać ratownikiem medycznym. Trzymałam się studiów jak koła ratunkowego. Przez lata studiów miasto nie stało się moim domem, a powrót do domu był naturalny i łatwy. Moje emocjonalne rany już dawno się zagoiły, moja praca była dobrze ugruntowana, wszystko było w porządku!
To było… Tydzień temu zostałem wezwany do sąsiedniej wioski, aby zobaczyć chore dziecko. Szybko znalazłam odpowiedni dom, weszłam do środka i zorientowałam się, że właścicielem domu jest mój pechowy mąż, a chorym dzieckiem jego pięcioletni syn.
Oczywiście zbadałam go, zostawiłam niezbędne lekarstwa z instrukcją użycia i wyszłam. Nie słuchałam jego przeprosin. Zachował się podle i ja o tym wiedziałam. Wystarczyło jedno spotkanie, a wszystkie pogrzebane uczucia wyszły na jaw. Nie tylko ból i uraza, ale coś jeszcze… Kilka dni później, w Wigilię, przyjechał do mnie do domu i to z dzieckiem.
Pojechaliśmy do centrum medycznego, żeby go zbadać, ale nikogo tam nie zastaliśmy i postanowiliśmy przyjechać do mnie. Chłopiec okazał się nie tylko zupełnie zdrowy, ale jak sam powiedział, nabrał apetytu.
Musiałam zaprosić nieproszonych gości do stołu. Dzieciak był najedzony, pochwalił moje gotowanie i poszedł popatrzeć na choinkę.
Siedzieliśmy tak w milczeniu, aż w końcu Siergiej się odezwał. Powiedział mi, że mnie zdradzał, bez miłości, po prostu ze sportowego zainteresowania, i że wpadł w ten bałagan, ponieważ jego dziewczyna zaszła w ciążę, jej ojciec był twardzielem i nie było sposobu, aby uniknąć małżeństwa. Jego żona urodziła mu dziecko, ale kosztem własnego życia.
Powiedział, że nie może sobie wybaczyć, że nie miał odwagi nawet ze mną porozmawiać, że nigdy nie przestał mnie kochać i że jest gotowy zaakceptować każdą moją decyzję i nie będzie mi już przeszkadzał, jeśli go wyrzucę.
Powinnam go wyrzucić, przewrócić stronę i iść dalej, ale okazało się, że dziecko zasnęło. A radość, z jaką skorzystałam z okazji, by nie wyrzucać Siergieja właśnie teraz, pomogła mi uświadomić sobie, że ja też nigdy nie przestałam go kochać, bez względu na wszystko. Dziękuję, kochanie, rozdzieliłeś nas, ale też zbliżyłeś.