Mój były mąż i ja zaczynaliśmy jak historia miłosna. Pewnego dnia odpoczywałam w kawiarni i nieznajomy zapytał mnie: “Mogę z tobą usiąść?”. Oczywiście się zgodziłam, a rok później wyszłam za niego za mąż. Opiekował się mną bardzo dobrze, potem zostaliśmy parą i wszystko w naszym związku było idealne. To była szalona miłość, a sześć miesięcy później dowiedzieliśmy się, że wkrótce nasza rodzina się powiększy. Kiedy powiedziałam Artemowi o tej wiadomości, nie posiadał się ze szczęścia. Przez całe 9 miesięcy nie robił nic innego, jak tylko chronił mnie i opiekował się mną i dzieckiem. Oczywiście prawie natychmiast powiedzieliśmy o tym mojej teściowej, która miała bardzo mieszaną reakcję, a dokładniej, nie zareagowała wcale.
Było to dla mnie nieoczekiwane, ale Artem tak mnie kręcił w ramionach, że nie przywiązywałam wagi do reakcji teściowej – a potem o tym zapomniałam. Moja ciąża przebiegała bardzo dobrze, wszystkie testy były w normie, czułam się świetnie i przygotowywałam się do zostania matką. W dniu porodu rodziłam ponad 15 godzin, byłam wykończona, ale bardzo się starałam. Pamiętam tylko, jak urodziła się moja księżniczka, a potem zasnęłam ze zmęczenia. Obudziłam się, gdy do pokoju wszedł lekarz. W końcu obudziły mnie jego słowa, które pamiętam jakby były teraz: “Gratuluję narodzin córeczki.
Jestem zmuszony poinformować, że u dziecka zdiagnozowano problemy z kręgosłupem i, niestety, wniosek jest rozczarowujący – jest to stuprocentowa niepełnosprawność. Radzę napisać pismo o rezygnacji – To niemożliwe, wszystkie badania były w normie. Jak to się mogło stać? – To rzadki przypadek, ale się zdarza. Czy jesteś gotowy nosić to brzemię do końca życia? Zastanów się nad tym, co mówię. Później wszystko się rozmywa. Pamiętam bezlitosne słowa mężczyzny przez telefon: “Wybieraj: albo ja, albo to dziecko. Nie chcę kaleki”.
Na reakcję teściowej też nie musiałam długo czekać. SMS o treści: “Nie chcę Cię z tym widzieć u nas”. Byłam tak zraniona i zdenerwowana, że wszyscy bliscy mi ludzie odwrócili się ode mnie i mojego dziecka. Wtedy zdałam sobie sprawę, że od tego momentu jesteśmy z Sofią same przeciwko całemu światu.
Moja dawna przyjaciółka zabrała nas ze szpitala położniczego i zaproponowała, żebyśmy zamieszkały z nią. Sofia była zwykłym dzieckiem, rozwijającym się jak inne dzieci, oczywiście z wyjątkiem tego, że nie potrafiła siedzieć i chodzić. Pewnego dnia spacerowałyśmy po placu zabaw, a moja babcia zaczęła ze mną rozmawiać i poradziła mi, żebym poszła z córką do jej dziadka Iwana z wioski, który leczy takie choroby. Tego samego wieczoru pojechaliśmy do jego wioski. I wiesz, w ciągu półtora miesiąca moja dziewczynka już chodziła.
Później niczym nie różniła się od innych dzieci i w pełni cieszyła się dzieciństwem. Posłałem ją do przedszkola, sam znalazłem dobrze płatną pracę, a rok później wzięliśmy kredyt na małe mieszkanie, ale było nasze. Pewnego dnia Sofiika i ja wychodziliśmy z przedszkola, kiedy zadzwonił telefon. Usłyszałam słowa na drugim końcu linii: “Anna, przyjedź do szpitala. Twój mąż jest w ciężkim stanie na intensywnej terapii po wypadku.”
– Pomyliłaś numery, nie mam męża – odpowiedziałam i rozłączyłam się. Pół roku później teściowa czekała na mnie w domu z Artemem na wózku inwalidzkim. Widać było w ich oczach, jak bardzo byli zaskoczeni, widząc całkowicie zdrową dziewczynę, którą porzucili. Byli bardzo przepraszający – a moja teściowa po prostu błagała mnie, abym przyjęła jej byłego męża do naszej rodziny. “Nie potrzebuję twoich przeprosin, odciąłeś nas i dziecko od swojego życia, więc teraz my odcięliśmy ciebie. Nie potrzebujemy kaleki.