Dziś Witalij znów śnił o swoim odległym i pięknym dzieciństwie… gdzie był tylko on, jego ukochany syn i jego matka. To było tak, jakby on i jego matka szli ulicą z różnymi sklepami z kolorowymi witrynami po obu stronach. W jednej z witryn sześcioletni Vitalik zatrzymał się w miejscu. Nie może uwierzyć własnym oczom: ogromny samochód, o którym marzył od wiosny, kiedy jego sąsiad Wołodia wyszedł z takim samym i z dumą oświadczył: “Widziałeś, mama i tata dali mi go na urodziny! ” Vitalik spojrzał na samochód z podziwem. Cóż za piękno!
Jego urodziny zbliżają się wielkimi krokami, ale mama pewnie mu go nie kupi… Dobrze dla Wołodii, że ma i mamę, i tatę. Oboje pracują w sklepach, więc stół jest zawsze pełen smakołyków, a Wołodia ma wszystkie zabawki, jakich zapragnie… Witalij ma tylko mamę… a raczej miał tatę, ale chłopiec nigdy go nie widział.
Opuścił rodzinę przed narodzinami syna, więc matka Vitaliya wychowywała go sama. Pracowała, ale jej pensja nie wystarczała na wszystko. Na przykład Witalij nie mógł często pochwalić się nowymi zabawkami. Ale nie przejmował się tym. Mimo bardzo młodego wieku chłopiec rozumiał, że jego mamie jest ciężko. Ale dziś nie mógł tego znieść: jego marzenie było zbyt blisko. “Mamo, kup mi ten samochód”, błagał Vitalik. “Niedługo mam urodziny. Proszę…” – w jego oczach błyszczały łzy. Mama była zaskoczona: Witalij po raz pierwszy poprosił o tak drogą zabawkę i po raz pierwszy poprosił w ten sposób… Rano Witalij w ogóle nie chciał się obudzić.
Co z tego, że były jego urodziny? Mama, jak zawsze, upiecze tort, przyjdzie Wołodia i kilku innych chłopców, ale upragnionego samochodu nie będzie… Nagle drzwi się otworzyły i weszła mama… Trzymała właśnie ten upragniony samochód: “Wszystkiego najlepszego, mój synu!”. Witalij myślał, że jest najszczęśliwszym chłopcem na świecie.
Dopiero kilka lat później dowiedział się, że jego matka wydała na ten samochód wszystkie pieniądze, które przez pół roku oszczędzała na nowy płaszcz… …Następnie sen przeniósł Witalija kilka lat później. Był w szpitalu, a jego zmartwiona matka pochylała się nad jego łóżkiem. Witalij właśnie przeszedł skomplikowaną operację, a jego matka siedzi przy nim dzień i noc. Gdy tylko się poruszy, ona jest przy nim: “Co się stało, synu? Coś cię boli? Musisz iść do toalety?
Oczy mamy, zawsze zielonkawo-brązowe, były teraz czarne od łez i niepokoju. Na szczęście wszystko poszło dobrze. Wkrótce Witalij został wypisany ze szpitala, a życie wróciło do normy. Dziwny sen został przerwany przez ptaka wlatującego przez okno. Witalij obudził się i nie mógł się zorientować, gdzie jest i w jakim czasie. Małe stworzenie uderzało skrzydłami o zamkniętą szybę i nagle zniknęło. Witalij nerwowo zapalił papierosa… I wtedy dotarło do niego, że coś musiało stać się jego matce. Nic dziwnego, że ten dziwny sen i ptak w oknie…
Vitalii pospiesznie się spakował. Musiał biec i przeprosić matkę. Może jeszcze nie jest za późno… Nie było go w tym domu od sześciu lat. Odkąd jego żona Sonia powiedziała: “Wybieraj: albo ja, albo twoja stara”. Od pierwszego dnia, kiedy poznała swoją teściową, Sonia jej nienawidziła. Nie mogła wybaczyć łagodnych pouczeń matki: zawsze czuła, że teściowa chce ją upokorzyć przed mężem. Cóż, oceniasz innych po sobie… Witalij wybrał wtedy Sonię. Był szaleńczo zakochany i nie zwracał uwagi na oczy matki, które znów poczerniały od łez i żalu…
Minął rok, odkąd Sonia wyjechała w świat, by znaleźć innego “kochanka”, a Witalij wciąż nie miał odwagi pójść do matki: strasznie się wstydził. Ale dziś uciekł, zapominając założyć kurtkę, nie czując zimnego wiatru, który ziębił go do kości. W głowie miał tylko jedną myśl: gdyby tylko jego mamie nic się nie stało… Szare wejście przywitało go wybitymi oknami i obscenicznymi napisami na ścianach. Wszystko było takie samo jak sześć lat temu. Tylko z jakiegoś powodu jego matka nie otworzyła drzwi od razu, tak jak wtedy.
Vitalii niecierpliwie naciskał dzwonek raz za razem. Drzwi otworzyły się, choć należały do sąsiada. “Ach, przyszedłeś…” Wujek Iwan, z oczami już zasmolonymi od porannego kaca, zmierzył Witalija wzrokiem: “Twojej mamy nie ma…”. Witalij poczuł, że grunt usuwa mu się spod nóg… “Gdzie ona jest? “, zapytał cicho. “W szpitalu”, odpowiedział wujek Iwan. “Czekała na ciebie każdego dnia. Siedziała przy oknie jak na piedestale, albo stała na balkonie.
Zawsze patrzyła, czy jej Witalij nie nadchodzi. A ty… Ugh! ” – Wujek Iwan splunął rozkosznie pod nogi Witalija i zamknął mu drzwi przed nosem. Witalij powędrował do szpitala na nogach, które z jakiegoś powodu były jak z waty. Jego serce było pełne złych przeczuć. W recepcji powiedziano mu, że jego matka zmarła dziś rano. Chcieli ją pochować jako osobę bez stałego miejsca zamieszkania: kobieta mieszkała sama, a kiedy zabrano ją do szpitala, nikt jej nie odwiedził. Chociaż pacjentka codziennie powtarzała, że ma syna, że on przyjdzie, nikt tak naprawdę nie słuchał jej słów:
Ilu z nich ma dzieci, krewnych, umiera samotnie w szpitalach i nie ma nikogo, kto zapaliłby świeczkę za spokój duszy… Witalij podpisał papiery jak karabin maszynowy, zabrał ciało do domu, pochował matkę i wezwał najbliższych sąsiadów na stypę. Nie robili mu już wyrzutów, bo widzieli, jak biedak cierpi: jego twarz była szara, nie jadł i nie pił…
Po pogrzebie życie Witalija wydawało się skończone. Ciężkie poczucie winy nie dawało mu spokoju… Zaczął pić coraz częściej. Niegdyś czyste i schludne mieszkanie (przez pięć lat mieszkania z Sonią nauczył się sam prać, sprzątać i prasować) było w strasznym bałaganie, a sam Witalij zamienił się w prawdziwego zbieracza. Pewnego ranka zawędrował, jak zwykle, do kiosku z piwem. Nie miał pieniędzy (Witalij został zwolniony z pracy dawno temu), więc czekał, mając nadzieję, że jeden ze stałych bywalców nie skończy i na dnie zostanie jeszcze trochę “leczniczego eliksiru”.
Widziałem… nagle mały szary ptak uderzył Vitaliya w twarz. Upadł z zaskoczenia, stoczył się do przydrożnego rowu i stracił przytomność ze strachu. Sekundę później obok przejechał samochód… Witalij obudził się w szpitalu. Oślepiająco białe ściany przypomniały mu czasy, gdy leżał po poważnej operacji, a jego matka zawsze była przy nim. Tym razem matki nie było… Młody lekarz pochylił się nad Witalijem: “Cóż, człowieku, urodziłeś się w koszuli.
Gdybyś z jakiegoś powodu nie wpadł do rowu, leżałbyś dziś na cmentarzu… ale wyszedłeś z tego ze wstrząsem mózgu. Powinieneś przestać pić, człowieku…” Vitaliy milczał, a potem zapytał cicho: “Doktorze, czy ma pan matkę?”. “Tak”, zdziwił się. “Opiekuj się nią. Pamiętaj, że nie ma na ziemi nikogo cenniejszego niż twoja matka…”. Zaskoczony lekarz opuścił oddział. Witalij wyszeptał: “Dziękuję, mamo… i proszę, wybacz mi…”.