Minął rok, odkąd na jednym z drzew w Parczewie pojawił się, jak twierdzą mieszkańcy, wizerunek Jezusa. Na miejscu nie ma już gapiów ani pielgrzymów, a o Jezusie z Parczewa pamiętają nieliczni. Przedstawiciele Kościoła już wcześniej przekonywali, że na dębie nie doszło do żadnego cudu, ale potrzeba było czasu, by większość ludzi przestała w to wierzyć.
Rocznica cudu w Parczewie. Jezusa nadal widać
Wyblakły, ale jest – mówi o Jezusie z Parczewa mieszkanka miasteczka, którą cytuje lublin.wyborcza.pl. Od miejscowego “cudu” minął ponad rok, ale ludzie zdążyli już prawie zapomnieć o tym miejscu. Dąb, na którym rzekomo widać wizerunek Jezusa, przyciągał nie tylko lokalnych mieszkańców, ale również pielgrzymki z innych regionów Polski. Działo się tak, mimo że Kościół od samego początku dementował, by w Parczewie doszło do objawienia Jezusa.
– Żadnych ruchów z naszej strony nie było i nie będzie, bo trudno o tym zdarzeniu mówić w kategoriach religijnych. Nikt z wiernych się do nas nie zgłaszał. Jak widać, było to chwilowe zjawisko. Może moda, może ciekawość, które przeminęły – mówi ks. Andrzej Karwowski, rzecznik prasowy diecezji siedleckiej w rozmowie z serwisem lublin.wyborcza.pl. Dalsza część tekstu poniżej.
Mimo to pod Jezusem z Parczewa zatrzymują się jeszcze pojedyncze osoby, by pomodlić się, a przynajmniej przeżegnać. Pod dębem nadal widać kwiaty, a do tego trzy elektryczne znicze. Są ludzie, którzy nadal wierzą w kult tego miejsca, a jeden z wiernych zastanawia się, czy tej sprawy nie powinien ktoś wyjaśnić. Większość osób cieszy się jednak, że drzewo nie przechodzi już oblężenia, bo dzięki temu znowu mają święty spokój.