“Kilka tygodni temu zamieszkałem z moją dziewczyną. Myślałem, że to ta jedyna, ale kiedy zorientowałem się, że nie zamyka za sobą drzwi do łazienki, to myślę, że jednak nic z tego nie będzie. To jednak nie wszystko! Ostatnio zrobiła coś takiego, że nawet nie mam ochoty na romantyczne uniesienia!”
Wymarzona kobieta
Kiedy poznałem Anię, wydawało mi się, że to ta jedyna. Uwierzyłem w miłość od pierwszego wejrzenia. Nie jestem już taki młody, mam 33 lata, i przez kilka lat byłem w nieudanym związku. Po trzech latach zdecydowałem, że powrócę do randkowania. Samotność mi nie służyła. Chciałem też założyć w końcu rodzinę, a latka leciały. Dlatego zacząłem spotykać się z różnymi dziewczynami – z aplikacji randkowych, z polecenia znajomych, którzy bawili się w swatki, z szybkich randek. Wszystko to były niewypały.
Żadna z poznanych kobiet nie zrobiła na mnie wrażenia. Albo nie podobały mi się pod względem fizycznym, albo nie było wspólnych tematów do rozmowy. I kiedy już chciałem zrezygnować i zaszyć się sam w moim domu stał się cud! Biegłem do pracy wpatrzony w telefon, bo byłem już spóźniony na poranne spotkanie. I nagle z kimś się zderzyłem. Kiedy spojrzałem na ofiarę swojego roztargnienia, moim oczom ukazała się najpiękniejsza kobieta, jaką dane mi było kiedykolwiek zobaczyć. Miała figurę jak bogini, niebieskie oczy, długie blond włosy. Chyba też jej wpadłem w oko, bo dała mi do siebie numer.
W ramach przeprosin zaprosiłem ją na kawę. Na randkę przyszedłem z wielkim bukietem róż. Kiedy ją zobaczyłem, od razu pomyślałem, że to miłość od pierwszego spojrzenia. Od razu się w sobie zakochaliśmy. Nie mogliśmy bez siebie żyć. Kiedy opowiadałem znajomym, jak się poznaliśmy, nie mogli uwierzyć.
Stary, to jakbyś wygrał szóstkę w totka!
– mówili.
Wstydliwe nawyki
Tak też się czułem. Widziałem, że Ania też jest zakochana i nie chce dłużej zwlekać, dlatego zaproponowałem jej, żeby się do mnie wprowadziła. Nie wiedziałem wtedy, że jest to początek katastrofy. Przez pierwszy tydzień praktycznie nie wychodziliśmy z łóżka. Dopiero później zaczęły się schody. Pewnego wieczoru zagadałem się z kolegą przez telefon. Poszedłem do toalety, a tam siedziała Ania, przy otwartych drzwiach. Dodam tylko, że nie pachniało fiołkami.
Kochanie, chodź, muszę ci coś powiedzieć
– zawołała z sedesu.
Oniemiałem. Nigdy wcześniej nie spotkałem się z takim zachowaniem. U mnie w domu wszyscy zamykali drzwi, i to na zamek, jak wybierali się do toalety. Ania widocznie miała inne zwyczaje.
Ania, co ty robisz?
– zapytałem załamany.
Co się głupio pytasz, chyba sam widzisz!
– wybuchła perlistym śmiechem.
Zawstydzony i zażenowany poszedłem do kuchni. To jednak nie koniec tej obleśniej historii. Poszedłem chwilę później do łazienki, a tam śmierdziało niemiłosiernie, w dodatku cały sedes był… no cóż, nie był czysty. Poczułem się jak na dworcu kolejowym, a nie u siebie w domu.
Szczerze mówiąc, po tym wszystkim zmieniłem zdanie co do Ani. Chyba jednak nie jest mi przeznaczona. Odechciało mi się nawet amorów, a przecież chwilę wcześniej nie mogłem od niej rąk oderwać!