Jako wdowa włożyłam wiele wysiłku w wychowanie moich dzieci, które mają teraz 30 i 25 lat. Moja córka wyszła za mąż i przeprowadziła się do innego regionu, ale mój syn nadal mieszka ze mną.
W zeszłym roku mój syn powiedział mi, że się żeni, ale zaledwie dzień przed ślubem powiedział, że nie będą organizować ceremonii i natychmiast się do mnie wprowadzi. Nie sprzeciwiałam się, ale poprosiłam go, aby przynajmniej przedstawił mnie pannie młodej. Tego wieczoru mój syn, jego narzeczona, która była starsza od niego o 9 lat, i jej 16-letnia córka pojawili się w moich drzwiach.
Podczas kolacji syn powiedział mi, że będę spać w kuchni. Byłam zdenerwowana, ale nic nie powiedziałam. Przez pierwsze cztery miesiące nowożeńcy nawet po sobie nie sprzątali. Zaproponowałam, że wynajmę im mieszkanie, ale synowa odmówiła, mówiąc, że się nie przeprowadzą, bo jej mąż ma udziały w mieszkaniu.
Zadzwoniłam do córki, która poradziła mi, żebym sama wynajęła mieszkanie, co też zrobiłam. Mieszkałam tam przez miesiąc, zanim moja córka przyszła powiedzieć mojemu synowi, że ona również ma udział w mieszkaniu i że się wprowadza.
Wtedy powiedzieli, że sprzedadzą mieszkanie i podzielą pieniądze między nich troje. Teściowa mojej córki odwiedzała mnie od czasu do czasu i uspokajała, ale nadal czułam się samotna.
Miesiąc później mój syn zgodził się dać mi mieszkanie. Kupiłem jednopokojowe mieszkanie dla siebie i córki, podczas gdy mój syn musiał zadowolić się pokojem w domu komunalnym. Moje mieszkanie zapisałam córce, a z synem już się nie komunikuję i wciąż nie mogę mu wybaczyć. Żyję swoim życiem i planuję wkrótce przejść na emeryturę.
Moja córka często do mnie dzwoni i mówi, że jeśli chcę, mogę przeprowadzić się do dużego domu jej teściowej. Ale na razie wolę żyć samodzielnie.