Stary trolejbus nie spieszył się. Gorące słońce ogrzewało jego łuszczące się boki. Powoli, zmęczony toczył się ulicami miasta. Pasażerowie, wyczerpani upałem, również się nie spieszyli. Sofia zostawiła samochód na parkingu przy hotelu i wyruszyła na zwiedzanie miasta. Zawsze tak robiła w wolnym czasie. Zostawiała samochód, wsiadała do trolejbusu lub tramwaju i jeździła po mieście, w którym była w podróży służbowej.
Niedaleko jednego z przystanków trolejbus westchnął ciężko, zagrzechotał, a kierowca oznajmił do piszczącego mikrofonu: “Trolejbus dalej nie jedzie. Zepsuł się”. Pasażerowie się rozchmurzyli. Zaczęli narzekać na urzędników, upał, świeże i stare rany. Sofia podeszła do kierowcy, by zapytać go, jak wydostać się z nieznanej ulicy. Proszę, powiedz mi – Sofia?! – Dmytro?!
Dmytro zmienił się z przystojnego, posągowego chłopca w nudnego mężczyznę. Jego włosy lekko posiwiały. Jego oczy były zimne. “Nadal jesteś na mnie zła? – Dmytro przerwał ciszę – To nie ja odwołałem ślub za kilka dni. Chociaż dobrze, że tak się stało. Nic dziwnego, że mówią: wszystko, co się dzieje, wychodzi na dobre.
Ale wtedy to było bolesne. Chciałam zapaść się pod ziemię ze wstydu i plotek ludzi.
– Życie też nie klepie mnie po głowie. Może dla ciebie? Mam jedną córkę, która jest niepełnosprawna. Moja żona pracuje w domu. Szyje, kiedy może. A ja pracuję.
Po pracy rozkręcam samochody innych ludzi w garażu. Dobrze wyglądasz. Mam wszystko, czego potrzebuję do szczęścia: wspaniałą rodzinę, dobrą pracę. Sofia chciała dać Dmytro ciężki czas. Tak jak on robił to jej. Ludzie często mówili zamiast nazwy wioski:
„Powinieneś pojechać na drugą stronę stawu” albo „Ożenił się z żoną z drugiej strony stawu”. – Dobra para – mówili po obu stronach stawu – Dmytro zamierza wstąpić do instytutu. On ugania się za Sofią, – ugania się za spódnicami innych ludzi. Mówią, że idzie na spacer do centrum dzielnicy. Widzieliśmy go z jakąś dziewczyną – Tak! Widzieliśmy to! Nie można już z nikim rozmawiać. Jak długo pracuje w centrum dzielnicy? Myślę, że od trzech lat. Ma kilku znajomych.” Do ślubu pozostało już niewiele dni.
Gospodynie były zajęte gotowaniem wędzonych, pieczonych i gotowanych potraw. Mężczyźni robili szałasy. Pewnego dnia w pobliżu wiejskiego sklepu zatrzymał się samochód. Wysiadła z niego nieznana kobieta. Kilka miejscowych plotkarek siedziało na ławce, a ona zadała im to samo pytanie: „Czy tu mieszka Dmytro Iwanyszyn?
– A kim ty będziesz dla niego? – Jego przyszłą teściową. Oczy plotkarek zaokrągliły się jak spodki: „Może szukacie nie tego Dmytra? Nasz wkrótce będzie miał inną teściową. Ślub się zbliża. – Lida, wysiadaj z samochodu – zawołał nieznajomy. Ciężarna dziewczyna ledwo wydostała się z Zhiguli. „Spójrz! Ona nosi dziecko od ośmiu miesięcy. „Nie, Dmitrij spotyka się z Sofią od czasów liceum.” „A co, ta Sofia też jest w ciąży?” odpowiedziały chórem kobiety.
„No cóż, w porządku” westchnął nieznajomy, „znajdzie sobie innego faceta. Wsiadaj do samochodu, Lida. Jedziemy spotkać się z swatami. Gdzie jest ich dom? Wiadomość rozeszła się po obu wioskach. „Roman, bierz rower i jedź do Iwanyszyn”, matka Sofii ponaglała męża. A może usłyszeli plotkę. Na podwórku Iwanyszyn zaparkował dziwny samochód. Zaciekawione oczy wyglądały zza żywopłotu sąsiadów. Roman wszedł do domu. Zobaczył nieznajomego mężczyznę, kobietę i ciężarną dziewczynę.
Zrozumiał, że nikt się nie pomylił. Zapytał jednak: „Dmytro, czy to prawda?” „Wujku Romanie, ślubu nie będzie. Powiedz Sofii. Roman odwrócił się i odszedł. „Twoja córka to znajdzie”, krzyknęła za nim obca kobieta. Właściciele rozbierali niedokończone chaty. Gospodynie liczyły cudze straty. Ludzie we wsi patrzyli na Sofię z politowaniem i szeptali za jej plecami. Dmytro wraz z ciężarną Lidą i jej rodzicami pojechali do miasta.
Niebo wstrząsało dojrzałymi gwiazdami w gorące dłonie lata. Wieczór pachniał skoszoną trawą. Sofia siedziała na brzegu stawu – dziś miał być dzień jej ślubu. Dziś miała być najszczęśliwszą osobą na ziemi. Dziś odczuwała rozdzierający ból. To było tak, jakby jakaś niewidzialna siła wzięła ją za rękę i zaprowadziła do wody. Chłód dotknął jej nóg i duszy. „Córko!” krzyk jej ojca wstrząsnął cichym wieczorem. Roman wskoczył do wody w kapciach – Co ty wyprawiasz? Co? – Ojcze? – Moje serce to poczuło. Podążało za tobą.
Nie waż się brać grzechu na swoją duszę. Dmytro na to nie zasługuje. Przeszedł w inne ręce – Pan jest z nim. – Nic nie mów mamie. Dziecko Dmitrija urodziło się chore. Lida i jej córka często trafiały do szpitala. W końcu obie rodziny dołożyły się i kupiły Dmytrowi i Lidzie mieszkanie w jednym z regionalnych ośrodków, gdzie znajdowała się klinika. Bali się mieć drugie dziecko. Po ukończeniu studiów Sofia poszła do pracy w biurze podróży.
Tam spotkała swoje przeznaczenie – Olega. Teraz mają własną firmę turystyczną. Mają dwóch synów. Szczęście i dobrobyt w rodzinie. – Sofia, jesteś tu na długo? – Na dwa dni. – Tak, może spotkamy się gdzieś później. Dlaczego? Stare czasy minęły.
A trolejbus nie jedzie dalej. Musi się zatrzymać. Tak jak w życiu. Żegnaj, Dmytro. – Skręć w lewo. Tam są autobusy i trolejbus… – Dziękuję. Powodzenia! Sofia uśmiechnęła się, machnęła ręką jak dziewczynka, zeskoczyła z podnóżka wózka i skręciła w prawo. Dymitr spojrzał za nią z irytacją…