Mój były mąż w jakiś sposób uciekł z pieniędzmi. Jeszcze tego samego dnia zdałam sobie sprawę, że nie był to nagły wypadek, ale zaplanowana akcja. Zaniepokojona zaczęłam do niego dzwonić. Telefon nie odpowiadał. Potem sprawdziłam jego rzeczy. Wszystko tam było, z wyjątkiem dokumentów i pieniędzy. Zrozumiałam, że uciekł, zostawiając mnie, kobietę w ciąży, samą. W wynajętym mieszkaniu, za które jeszcze nie zapłaciłam czynszu. Nie miałam czasu na smutek. Zaczęłam działać. Przede wszystkim wzięłam kredyt i opłaciłam mieszkanie. Znalazłam pracę na rynku.

W domu robiłam na drutach i sprzedawałam swoje produkty w mediach społecznościowych. Po porodzie nie została w domu. Zabierałam córkę ze sobą do pracy na targu. Nie wysypiałam się, ledwo wiązałam koniec z końcem, ale co innego mogłam zrobić?

Dwa lata później zaczęłam szukać innej pracy. Znalazłam pracę jako sprzedawczyni w supermarkecie. Płacili mi dziewięć tysięcy. Sprawy potoczyły się lepiej. Byłam w stanie spłacić kredyt. Stopniowo wspinałam się po szczeblach kariery: najpierw awansowałam na starszego sprzedawcę, a trzy lata później zostałam administratorem hali sprzedaży. Moje zarobki wzrosły tak bardzo, że zaciągnąłem zagraniczny kredyt i kupiłem dwupokojowe mieszkanie.

W życiu osobistym nie zaszły żadne zmiany. Mężczyźni, którzy do mnie podchodzili, znikali, gdy tylko dowiadywali się o mojej córce. Mój były nie ujawnił się w żaden sposób. Kiedy moja córka zapytała: „Gdzie jest mój tata?”, odpowiedziałam szczerze: „Uciekł, kiedy zaszłam w ciążę”.
Minęło dziesięć lat. Pewnego dnia, gdy wychodziłam z pracy, zobaczyłam mojego byłego.

Czekał na mnie. Zignorowałam go i przeszłam obok. Poszedł za mną. Poszedł za mną do mojego mieszkania. Czekał na mnie przed domem. Nadal go ignorowałam. Potem próbował przejść do mojej córki. Dziewczynka była przerażona swoim ojcem. Musiałam zacząć z nim rozmowę. „Czego chcesz?” zapytałam go ostro pewnego dnia.

„Zrozumiałem, przyszedłem przeprosić i…” powiedział. „Nie interesuje mnie to, co zrozumiałeś. Zostaw moją córkę w spokoju, straszysz ją. Spadaj i nigdy nie wracaj” – przerwałem mu niegrzecznie… ”Nie potrzebujemy tego robaka, który boi się odpowiedzialności.

By admin

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *