Lisa myślała, że jej syn zasnął. Gdy tylko wstała z łóżka, obudził się, płacząc i poruszając palcami wokół ust. “Synu, musisz być cierpliwy przez kilka dni. Mama sprowadzi pomoc i zrobi ci coś do jedzenia. Jesteś dorosła, proszę, bądź cierpliwa”, Lisa zaczęła płakać.
Wzięła dziecko na ręce i poszła do kuchni. Otworzyła lodówkę, mając nadzieję, że coś znajdzie. Znalazła. Mały kawałek chleba. Matka posadziła dziecko na krześle, zanurzyła chleb w ciepłej wodzie i podała mu. Dziecko zaczęło jeść z przyjemnością. Lisa sprawdziła wszystkie półki, ale znalazła tylko garść wermiszelu.
-Zrobię to jutro, z ostatnią cebulą. (St/K) Cały stół był pokryty okruchami, a ona zbierała je i wkładała do ust. Potem nalała sobie i synowi ciepłej wody i poszli spać. “Na szczęście mam mieszkanie i dostaję 13 tysięcy zasiłku. Ale mnie nie zatrudniają. Nie ma miejsca dla pielęgniarki z czerwonym dyplomem, to oburzające”, powiedziała wściekła. Następnego ranka wyszła wynieść śmieci, podczas gdy jej syn spał. Po schodach wszedł starszy mężczyzna, Leonid Wasiljewicz.
Lisa dobrze go znała, był sąsiadem mieszkającym piętro niżej.- Pomogę ci, potrzymam paczkę – zaproponowała Lisa, widząc, że z trudem otwiera drzwi. Lisa wzięła paczkę i to, co zobaczyła, sprawiło, że przełknęła ślinę: mleko, kwaśna śmietana, pierogi, owoce – Pomożesz mi to nieść? Lisa pomogła mu. -Dziękuję, córko. Nie ma za co. Pójdę już. Poczekaj. Wiem, że nie jest ci łatwo.
Moje dzieci mieszkają w Europie, przysyłają mi pieniądze, dostaję rentę, ale i bez tego daję sobie radę. Niedawno dostałem paczkę – wyjął kilka tabliczek czekolady – Nie mogę jej wziąć, ty ją weź. – Nie trzeba, Leonid…. – Weź ją, nie przyjmuję odmowy! Nie lubię kurczaka, siostra przysłała mi go ze wsi. To też weź. Co za mleko, mój synu. Świeże, kupiłem dwa kartony.” – Dziękuję, Leonidzie Wasylowyczu.
– Weź to na zdrowie. Wiem też, że ukończyłeś szkołę medyczną. Przyjdziesz robić mi zastrzyki?” – Oczywiście, podaj mi swój numer telefonu. Lisa wróciła do domu z uśmiechem na twarzy i wielką torbą jedzenia. Ugotowała zupę, a jej syn obudził się od zapachu. Nalała mu trochę mleka. Tego dnia zjedli obfity posiłek.
Następnego ranka zadzwonił Leonid Wasiljewicz. -Liza, źle się czuję, możesz zejść? Liza i jej syn zeszli na dół. – To się często zdarza. Pielęgniarka dawno nie przychodziła. Czy mógłbyś spojrzeć na lekarstwa, których potrzebuję i pójść do apteki?
Tu są pieniądze. Lisa pobiegła do apteki, wróciła, a staruszek i dziecko robili coś dziwnego w kuchni – Herbata jest gotowa, czuję się lepiej. Nalał wszystkim herbaty i dodał: „Lisa, mam propozycję. Weź tę kartę, moja emerytura przychodzi tu co miesiąc.
W zamian przyjdziesz do mnie i pomożesz mi z lekami.” – Nie, przyjdę bez niej. – Córko, musisz jeszcze postawić syna na nogi. Dopóki żyję, będziesz miała stałą pracę. Weź ją. Jeśli nie weźmiesz pieniędzy, nie przychodź. – Nie, przyjdę. – Kod jest w kieszeni mojej kurtki.