Od 10 lat mieszkam za granicą. I nie chcę wracać do kraju. Nieważne, że są tam moi synowie i synowe.
Nie, nie jestem wredną matką, która zostawiła swoje dzieci, by same sobie poradziły. Znajdźcie chwilę wolnego czasu i przeczytajcie moją historię do końca, a potem wyciągnijcie wnioski. Jedno powiem na swoją obronę na pewno – tylko Bóg jest moim sędzią.
Dlaczego wyjechałam za granicę? Odpowiedź jest prosta – pieniądze. Mój mąż odszedł od nas dawno temu, zostawiając mnie z dwójką dzieci. Urodziłam bliźniaki. Nie chcę opisywać ich dzieciństwa, bo ciężko jest pamiętać tamte lata. Nie starczało pieniędzy na ubrania i jedzenie.
I wtedy przyjechała moja przyjaciółka, która była też matką chrzestną starszego. Od dłuższego czasu pracowała za granicą. Zaproponowała mi to samo.
Zgodziłam się bez wahania. Moi synowie właśnie skończyli szkołę, byli dorosłymi i samodzielnymi chłopcami, potrafiącymi zadbać o siebie.
Zostałam tam dobrze przyjęta.
Co wieczór dzwoniłam do synów. A oni zawsze pytali tylko o pieniądze:
– Przyślij trochę pieniędzy.
– Przelałem je wczoraj. Gdzie są ?
– No, kupiliśmy artykuły spożywcze, zapłaciliśmy za media. Co to za głupie pytania?
Nie wiedziałem, że znajoma słyszała wszystkie nasze rozmowy.
– Dzieci cię nie doceniają. Są już dorosłe, niech szukają pracy. Zadbaj o to, abyś nie żałował tego czynu – pouczyła mnie.
Nie zwracałam uwagi na jej słowa. Przecież nie miała ani męża, ani dzieci. Skąd mogła wiedzieć, jak żyć dobrze?
3 lata temu odeszła. Pomyślałam, że to znak i powinnam wrócić do domu.
– O, dlaczego tu jesteś? powiedział mój syn, gdy otworzył mi drzwi.
– Czy tak się wita matkę ?- zażartowałam.
Jednak radość nie trwała długo. Od roku w naszym mieszkaniu mieszkała dziewczyna mojego syna. Patrzyła na mnie krzywo i nie przywitała się.
– Czy ona zostanie na długo? – szepnęła dziewczyna.
– Nie wiem, ale mam nadzieję, że wkrótce wyjedzie.
– Nie chcę, żeby mieszkał tu ktoś inny oprócz nas!
To taka wiadomość – to znaczy, że jakaś dziewczyna będzie rządzić w moim mieszkaniu. A starszy syn , jak się okazuje, pojechał na wycieczkę ze znajomymi – dlatego ciągle prosił mnie o pieniądze.
Krótko mówiąc, nie wytrzymałam nawet tygodnia. Wszystko w mieszkaniu było takie obce, nie moje. Nie mogłam nawet spać spokojnie na łóżku. Przy okazji młodzi ludzie “wepchnęli” mnie do salonu i zajęli moją sypialnię.
Dziewczyna obwiniała mnie o wszystko – o kubek, głośne chodzenie czy po prostu nocne wyjście do toalety. Ostatnim argumentem było to, że wyrzuciła wszystkie moje rodzinne pamiątki – stare albumy, książkę z przepisami mojej babci i chciała oddać moje złoto do lombardu.
– Nie potrzebuję takich gratów w domu! A syn wspierał ją we wszystkim.
Zdenerwowałam się, spakowałam rzeczy i kupiłam bilet. Nie, nikt mnie tu nie kocha i nie chce widzieć. Ja tylko wszystkim przeszkadzam.
Od tamtej pory minęło 10 lat. Moi synowie dzwonią bardzo rzadko. Nie interesuje ich moje życie. “Synowie” to tylko słowo, nic więcej. Mam nadzieję, że przynajmniej tutaj znajdę swoje szczęście.
Czy zgadzasz się ze słowami kobiety? Dlaczego?