“Nie myślałam, że dożyję kiedyś takich czasów. Wprawdzie czuję, że jestem już u kresu swoich sił, ale przecież w dalszym ciągu jestem na tym świecie. Chcę cieszyć się każdym dniem, który jeszcze mi pozostał i korzystać z obecności bliskich, choć po ich ostatnich odwiedzinach zaczęłam myśleć, że lepiej dla mojego zdrowia psychicznego byłoby, gdyby dzieci i wnuki nie przyjeżdżały tu wszystkie razem. Po ich ostatniej rozmowie (a raczej kłótni) jestem bardzo zawiedziona, a wręcz rozczarowana ich podejście. Nie spodziewałam się tego po nich i trudno mi na to patrzeć”.

Do wszystkiego w życiu doszłam sama

Choć powinnam chyba powiedzieć, że z pomocą męża. Kochaliśmy się bardzo i szanowaliśmy, ale wiedzieliśmy też, że jeśli chcemy coś w życiu osiągnąć, to musimy to zrobić sami.

Poświęciliśmy się więc pracy i choć korzystaliśmy też z życia, to nie szastaliśmy pieniędzmi. Dzięki czemu było nas stać na duży, piękny dom.

Dbałam o to, żeby był urządzony ze smakiem. Utrzymanie takiego domu to nie lada wyzwanie, więc odkładaliśmy też co miesiąc większą kwotę, żeby na stare lata nie martwić się o opał czy o pieniądze na zapłacenie podstawowych rachunków.

Do dlatego teraz, na kilka lat po śmierci mojego męża ja, starsza już pani, mogę sobie pozwolić na to, aby dalej tutaj  mieszkać. Ten dom to moja oaza spokoju i nie wyobrażam sobie, jak mogłabym mieszkać gdzieś indziej.

Wychowałam czwórkę dzieci

Choć dużo pracowałam, to każdemu mojemu dziecku starałam się poświęcać jak najwięcej czasu. Wydawało mi się, że dzięki temu wyrosną na zaopiekowanych emocjonalnie, mądrych i dobrych ludzi.

Teraz jestem nie tylko mamą, ale też babcią gromadki wnuków. Niektóre z nich już chodzą do szkoły średniej i odnoszą super wyniki w nauce. Zawsze czekam na nich, aż przyjadą na Dzień Babci i nigdy mnie nie zawodzą.

Córki jeszcze zawsze mówią, żebym nic wielkiego nie szykowała, bo one przywiozą coś dobrego. Ale jak to babcia, wszystko bym tym swoim wnukom oddała.

Ledwo pomieściliśmy się w salonie, a stół mam naprawdę duży. Było wesoło i gwarno. Do pewnego momentu.

dloń staruszki na kolanie

Dzieci zaczęły się kłócić

Wspomniałam im, że ostatnio gorzej się czuję i chciałabym zrobić jakieś badania. Może trzeba już brać jakieś mocniejsze leki, jestem dość schorowana.

W pewnym momencie syn wypalił z tekstem:

Mamo!? A czy Ty już załatwiłaś sprawy z testamentem? Myślę, że warto byłoby to zrobić, bo zawsze jest później, niż nam wszystkim się wydaje.

Testament spisałam już dawno, ale zupełnie nie spodziewałam się od syna takiego pytania, a tym bardziej takiego podsumowania.

Córka podchwyciła temat i dodała:

A co? Masz chrapkę na dom? Tata zawsze mówił, że ja tu najwięcej pomagałam za dzieciaka i mi będzie się należał.

Druga córka też musiała się wtrącić:

Za dzieciaka może i tak, ale teraz to ja tu jestem najczęściej. Mam nadzieję, że mama mądrze wybierze.

Naprawdę? Oni już kłócą się o spadek po mnie? Przecież ja jeszcze żyję! Po takiej wymianie zdań mam ochotę wszystko przepisać na jakieś cele charytatywne i naprawdę nie mam ochoty ich tu już razem widzieć. Chcą mnie odwiedzać? Zapraszam. Ale nie wszyscy razem.

Potrzebuję teraz spokoju i nadziei na to, że przede mną jeszcze wiele pięknych dni, a nie wmawiania mi, że mam już mniej czasu, niż mi się wydaje. Tego się po moich dzieciach nie spodziewałam.

By admin

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *