“Moja żona przesadza! No muszę się wyżalić, bo ona i jej matka są jak taki żandarm. Stoją nad tą moją córą z widelcem i dosłownie wmuszają jej warzywa, a ona tym pluje. Ja się nie dziwię, że nie lubi szpinaku czy brukselki. Sam tym gardzę i nie zamierzam tego kryć. Osobiście jem tylko banany i pomidory – i tak przez całe życie. I co? I żyję! Wprawdzie nie chodzę regularnie do lekarza, bo nie mam takiej potrzeby i dawno też nie robiłem badań, ale czuję się wyśmienicie i nikt mi nie wmówi, że warzywa trzeba jeść! Skoro Zosia nie chce kalafiora czy leczo, to niech zje kanapkę z kremem czekoladowym. Przecież ważne, że cokolwiek do tego jej brzuszka trafi, prawda? Nie rozumiem, w czym problem!”

Zośka jest taka, jak ja

Pamiętam, że gdy byłem dzieckiem, to strasznie marudziłem nad posiłkami, choć apetyt miałem. Zawsze byłem bardziej pulchny niż moi koledzy i to zostało mi do dziś.

Mama gotowała zdrowo. Śmiałem się czasami, że jadła jak królik. Na moim talerzu też zawsze były warzywa, ale ja kończyłem obiad, zostawiając je wszystkie. Rzadko coś tam skubnąłem. Jak była na przykład sałatka z pomidorem, to wygrzebywałem samego pomidora.

Kiedyś ojciec próbował mnie zmusić do zjedzenia szpinaku. Myślałem, że zwymiotuję. Na sam widok robiło mi się niedobrze, a co dopiero to zjeść! On był dla mnie trochę taki jak teraz żona dla naszej córki. Potrafił stać nade mną z widelcem, nabijając na niego a to groszek, a to brukselkę. Finalnie i tak zjadał to sam, bo ja nie ruszyłem.

Na szczęście mama miała inne podejście i pozwalała mi jeść to, co chciałem. Jak miałem ochotę na słodkie płatki z mlekiem zamiast obiadu, to je dostawałem. Mogłem też jeść kilogramami naleśniki z dżemem i popijać przesłodzone kakao.

Zośka jest taka sama! Ona totalnie kocha słodkie, ale zdecydowanie nie w formie owoców.

Żona wmusza w nią warzywa

Serce mnie boli, jak patrzę na Zosieńkę, która płacze nad talerzem, bo mama ani babcia nie pozwalają jej odejść od stołu, zanim nie zje warzyw.  Ja wiem, że warto jeść warzywa, ale bez przesady!

Najgorsze wtedy jest to, że w ramach kary za nieposłuszeństwo Zośka ma nie jeść nic już do rana.

Ale ona już wie, że kochający tatuś podrzuci jej wieczorową porą ciepłe kakao i kanapeczki z kremem czekoladowym – prosto do łóżka.

Zośka ma też pod łóżkiem karton po butach, który wypełniam jej żelkami i cukierkami z galaretką. I co? Czy to coś złego? Przecież w tych słodkościach jest żelatyna, będzie miała przynajmniej zdrowe i mocne kości!

zniesmaczone dziecko nad talerzem

Ważne, że coś zje

Osobiście nie rozumiem, jak można tak głodzić dziecko. Przecież jeśli czegoś nie lubi, to nie musi tego jeść i może w zamian za to zaspokoić głód czymś innym.

Najpierw negocjowałem z żoną warunki jej ustaleń, ale później już przestałem to robić. Żyję z Zośką w komitywie i ona dobrze wie, że na tatę w tej kwestii może zawsze liczyć.

Fakt, że jest trochę pulchniutka, ale co z tego. Wyrośnie! A nawet jeśli nie, to i tak będzie dla mnie najśliczniejszą istotą na tej ziemi. Niech tylko będzie szczęśliwa!

By admin

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *