Teraz jestem mieszkanką dużego miasta, mam własne, niezłe mieszkanie, dwupokojowe, gdzie jestem sama sobie panią. Dzielnica jedna z najlepszych. Ale do tego mieszkania nikogo nie wprowadzę, bo mam już takie doświadczenie. Przy okazji, mieszkanie dostałam od rodziców, a nie zarobiłam na nie sama.

Mam już 35 lat. Nie mam dzieci. Za to mam niezłą pracę z dobrą pensją oraz przyjaciółki, z którymi często spędzam czas.

Pierwszy raz chciałam wyjść za mąż, gdy miałam 23 lata. Zakochałam się. Mama jeszcze żyła, a taty już nie było. My z Adamem byliśmy studentami. Ale pewnego dnia mama powiedziała:

— Córeczko, on jest z wielodzietnej rodziny. Tam nie ma miejsca, tam na pewno nie pójdziesz. Wynajem mieszkania będzie dla was trudny, oboje jeszcze studiujecie. Tutaj się nie przeprowadzicie, nie wpuszczę go, dla mnie on jest obcy, wiesz o tym. Niech pracuje, robi cokolwiek, abyście mieli gdzie założyć gniazdo rodzinne, inaczej nie będzie rodziny, tylko bałagan. Pomyśl, Anno. Wyszłam za twojego ojca, gdy miał już mieszkanie. Facet musi cię gdzieś przyprowadzić. A nie żebyś ty martwiła się, gdzie i za co będziecie żyć.

Powiedziałam to wtedy Adamowi. Było mi go żal. Mówił, że jest zajęty studiami, nie będzie pracował nocami, bo czasem trzeba też spać. Wtedy zapytał wprost, czy podzielam zdanie mamy. Opuszczając wzrok, powiedziałam, że jej zdanie jest całkiem logiczne. Tak się rozstaliśmy. Łatwo i szybko.

Później widziałam go w mediach społecznościowych. Okazało się, że teraz jest biznesmenem z dużym majątkiem: dom, samochody, biznes, żony i dzieci też nie ma. Dlaczego na miejscu jego żony nie jestem ja? Biznesmeni ciężko pracują, doskonale o tym wiem. Dlaczego wtedy nie mógł tego zrobić dla mnie?

Mijały lata. Miałam już 31 lat i mieszkałam sama, bez mamy. Mój pierwszy mąż po długim czasie był starszy ode mnie o całe 8 lat. Rozwiedziony, mieszkanie zostawił żonie z dziećmi, mieszkał czasem u przyjaciela, a czasem wynajmował pokój w akademiku. Czasami przychodził do mnie i zostawał na kilka nocy. O ślubie jeszcze nie mówił, a to, że zostawał u mnie, mi się nie podobało.

Pewnego razu poprosił, żebym została jego żoną. Mówił, że zostaniemy u mnie, a za jego dochody będziemy żyć i podróżować. Zaznaczył też, że nie zamierza się u mnie zameldować, żebym nie myślała, że ma zamiar zająć moje mieszkanie.

I pomyślałam. Jak to? Ty, człowieku, już wszystko sobie zaplanowałeś? Będziemy mieszkać u mnie, ja będę gotować, sprzątać, a ty zabierzesz mnie na wycieczkę, na którą zarobimy razem? Nigdy w życiu!

O kredycie na nowe mieszkanie nie chciał słyszeć. Wtedy powiedziałam mu, że z takim podejściem nie ma miejsca w moim życiu. Więcej się nie widzieliśmy.

Ostatni poważny związek był rok temu. I bardzo smutny. Przez przyjaciółkę. Poznały mnie z nim z nadzieją, że jest dojrzały, elegancki, ma pieniądze, mieszkanie i bez dzieci. Ani razu go nie zaprosiłam do siebie. Chodziliśmy do kina, jeździliśmy tramwajami rzecznymi. A potem zaprosił mnie do siebie.

I co zobaczyłam! Małe mieszkanie w odległej dzielnicy! Było tam tak nieprzytulnie. I to wszystko? A on ma już 37 lat! I na nic więcej nie zarobił przez ten czas? Bardzo mi się podobał, ale rozumiałam, że trzeba to zakończyć. U mnie nie będziemy mieszkać, a u niego mi się nie podoba. Dlatego przestałam się z nim spotykać. Nawet nie wyjaśniałam przyczyny.

A przyjaciółki mówiły:

— No, czego ci trzeba? Kogo czekasz? Po co ci te mieszkania? Nikt ci ich nie zabierze. Masz 35 lat, na co jeszcze czekać? A dzieci kiedy? Myślisz, że wszyscy z mieszkaniami przybiegną do ciebie, gdy będziesz mieć ponad 40 lat?

Ale uważam, że niczego nie rozumieją. Każdy normalny mężczyzna powinien mieć własne mieszkanie. Po 30-tce – na pewno! Mój dom to mój dom. Jest mi potrzebny. Będę dalej czekać na szczęście. I znajdę. Mam nadzieję. Nie jestem taka stara.

By admin

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *