Mamy bardzo dużą rodzinę. Moi rodzice mają piątkę dzieci, otrzymali mieszkanie socjalne wiele lat temu. Jestem najstarsza, więc we wszystkim pomagałam. Potem był mój brat, a potem same siostry.
Najmłodsze dzieci zawsze zostawały w wakacje w domu, a ja z bratem jeździliśmy na całe dwa miesiące do babci na wieś. Tam staraliśmy się jak najwięcej pracować w ogrodzie. Rodzice mówili:
– Im więcej pracujecie, tym więcej jedzenia będzie. Zimą oszczędzimy, wtedy będzie można kupić nowe ubrania.
Ale babcia nie forsowała nas do pracy, wręcz przeciwnie, zmuszała nas do odpoczynku:
– Co Wy siedzicie w ogrodzie w takie upały, lepiej biegnijcie do rzeki, popływajcie.
Mieliśmy sąsiadów tuż obok, też przyjeżdżali na wakacje. Brat i siostra w moim wieku, byli z bardzo bogatej rodziny. Tak spędzaliśmy razem lato nad rzeką. Z chłopakiem z sąsiedztwa zaczął się mój pierwszy związek, nie mogłam nawet pomyśleć, że kiedyś on stanie się moim mężem. Po szkole zaczęłam uczyć się w technikum, wieczorami trochę dorabiałam.
Wtedy tylko się spotykaliśmy, ale on już zaczynał zbierać pieniądze na nasze wesele i wciąż powtarzał, że nie wyobraża sobie życia z kimś innym. A ja nie mogłam odkładać, bo całą pensję zabierali mi rodzice.
Pewnego razu chłopak zauważył, że cały rękaw przy swetrze mam zszyty:
– Masz problemy w pracy, nie dają wypłat? Powiedziałabyś mi od razu, kupiłbym Ci nowe ubranie.
Ale kiedy dowiedział się, że moją pensję zabierają rodzice, na drugi dzień podarował mi całą reklamówkę nowych ubrań z metkami i od razu zaproponował, żebym zamieszkała z nim.
Zgodziłam się. Rodzice zaczęli mnie pouczać, że warto brać od przyszłego męża pieniądze i odkładać na czarną godzinę, a najlepiej dawać im na przechowanie. Kazali też przyjrzeć się drogim rzeczom w domu, a potem je niepostrzeżenie wynieść. Ale ja nie zamierzam tak postępować…