Gdy dowiedziałam się, że moja córka Kasia planuje odwiedzić nas ze swoimi dziećmi w maju na 2-3 tygodnie, byłam bardzo podekscytowana.
Nie było ich u nas przez ponad rok. Wyczekiwaliśmy tego spotkania z utęsknieniem. Wszystko wydawało się idealne, dopóki Kasia nie wspomniała:
– Mamo, nie masz nic przeciwko temu, żeby Kuba przyjechał ze mną, prawda?
Niestety, nie darzę swojego zięcia sympatią, a córka zdaje sobie z tego sprawę. Kasia ma 29 lat, a od ośmiu lat mieszka w dużym mieście z mężem i dwiema uroczymi córeczkami.
Obecnie jest bezrobotna, firma, w której pracowała robiła duże zwolnienia i od tamtej pory moja córka zajmuje się jedynie domem.
Mimo to, ich rodzina radzi sobie dobrze finansowo. To na zięciu spoczywają wszystkie obowiązki finansowe. Na początku, gdy go poznałam, nawet go polubiłam. Zorganizował wyjazd na ryby dla mojego męża, aby lepiej go poznać, a później przygotował grilla dla wszystkich. Jednak z czasem wszystko się zmieniło.
Kuba, jako osoba z dużego miasta, szybko znudził się nami, mieszkańcami wsi i zaczął nas traktować obojętnie. Mimo że odwiedzałam ich kiedyś regularnie, nigdy nie oferował mi pomocy w transporcie, mimo że posiada samochód. Kasia broni go, mówiąc, że ciężko pracuje i nie ma wolnego czasu.
Rzeczywiście, jest chirurgiem, ale ile razy rozmawiam z córką przez telefon, to on kręci się obok. To nie jest tak, że pracuje całymi dniami i nocami.
Nie proszę o cały dzień, tylko o kilka godzin, aby mnie odwieźć do domu. Wydaje się również obojętny wobec swoich córek. Pamiętam, jak często dziewczynki upadały podczas spacerów. Za każdym razem serce mi pękało, a on mówił:
– Nie przejmuj się, niech same się podnoszą.
Mało tego, moja córka nawet nie jest zameldowana w ich wspólnym mieszkaniu. W każdej chwili Kuba może wyrzucić moje wnuczki razem z ich matką za drzwi.
Teraz nie wiem, czy powinnam się cieszyć z nadchodzącej wizyty wnuków, czy martwić się, że zięć również się z nimi pojawi. Wiem, że to nie będzie miły czas, bo zięć znów będzie patrzył na nas z góry i będzie tylko uśmiechał się pod nosem.