Ja już jestem stara i przyjmę wszystko. Jak nie mogę umrzeć godnie w swoim domu, trudno, jakoś się z tym pogodzę. Ale czemu mi nie powiedzieli wprost, tylko takie oszustwa?

Przez całe moje życie byłam twardą, niezależną kobietą, która walczyła o to, czego chciała. Nawet jeszcze do niedawna, kiedy moje stawy zaczynały szwankować, a codzienne czynności stawały się wyzwaniem, nie dałam sobie, żeby dzieci mi narzucały, co mam robić.

Ale od paru miesięcy musiałam chodzić już o kulach, starość dopadła i mnie.

Kiedy syn i córka zaczęli z tą swoją zakichaną pomocą, myślałam, że po prostu ich dobrze wychowałam. Przyjeżdżali i pomagali mi z zakupami, robili obiady, miałam wsparcie jednym słowem. Ale pewnego dnia chyba uznali, że jestem za stara i opieka nade mną jest ponad ich możliwości. Wydawało mi się, że wysyłają mnie na kurację, jakieś sanatorium dla starych ludzi, żeby trochę mi podreperować zdrowie. Żartowali tylko, że pojadę na wycieczkę, ale jak widać mieli swoje plany.

Mówiłam im że to już nie na mój wiek, ja wolę zostać w domu. Ale oni jakby się uparli. Zbierali mi wszystko do walizek. A ja ledwo chodzę, to co mogę. A potem wsadzili w samochód. Trochę zmrużyłam oczy i w drodze spałam, a jak otworzyłam oczy to byliśmy przed domem starców.

Zamiast pięknych krajobrazów widzę brudny parking. Gdybym wiedziała, że mam tu wylądować, to w życiu bym ich za próg nie przepuściła.

Przez całe życie byliśmy razem z moim mężem. Byliśmy solidni, pracowici, oszczędni. Mam emeryturę, oszczędności po zmarłym mężu, mogłabym zatrudnić opiekunkę, która byłaby przy mnie, pomagała. Ale nie, oni woleli zrobić mi taki numer. Wydaje im się, że wiedzą lepiej, co dla mnie dobre. Nie po to wychowałam dzieci, żeby teraz zmuszały mnie do życia w obcym miejscu.

Mam wrażenie, że dla nich jestem tylko problemem do rozwiązania. Zabrali mi wszystko, co było mi bliskie – nie mam swojego telewizora, swojego fotela, swojego życia... Teraz tu jestem, między innymi starcami, którzy też walczą o godność w końcowych latach. Nie zgadza się to z moim obrazem życia.

Nie wiem, co mam robić. Czasem myślę, że może to jest moje miejsce, żeby zakończyć to wszystko. Ale potem znowu budzi się we mnie ta wściekłość na moje dzieci. Jak mogły? Jak mogły mi zrobić to wszystko, nie dając wyboru, nie pytając nawet o zdanie?

Mam ze sobą telefon, to choć mogę co jakiś czas przeczytać w internecie, co dzieje się na świecie. Powiedzcie mi, co powinnam zrobić? Tutaj nawet samej na dwór nie mogę wyjść. Jak mam wrócić do siebie? Czym mam zadzwonić na policję, czy co? Podpisałam jakieś papiery, że się zgadzam, bo co miałam zrobić, jak wszyscy nade mną stali i pospieszali.

By admin

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *