Jacek i Jarek trafili do ​​sierocińca po odejściu ich matki. Kobieta długo chorowała i ostatecznie nie poradziła sobie z chorobą. Ojciec od dawna z nimi nie mieszkał, wyjechał na emigrację –  zabłądził gdzieś w dalekich krajach. Nie było krewnych, którzy chcieliby zabrać bliźniaków do siebie; oprócz ich babci. Ile się nachodziła po urzędach, ile próśb i oświadczeń napisała – niestety nigdy nie uzyskała pozytywnej odpowiedzi  – z uwagi na swój wiek… Babcia miała siedemdziesiąt cztery lata.

Często odwiedzała wnuczęta w sierocińcu, tylko w ten sposób babcia mogła pokazać chłopcom, że ich pamięta i kocha. Jacek z Jarkiem mieli po osiem lat, kiedy trafili do sierocińca, a kiedy mieli dziesięć lat, wiadomość, że Jacek znalazł rodzinę zastępczą – spadła jak grom z jasnego nieba. Oczywiście zgodnie z przepisami bliźniaków nie można było rozdzielić, ale młode małżeństwo nie chciało zabrać również Jarka. Jarek zranił się w nogę we wczesnym dzieciństwie i chodził utykając, często używając kul. A adopcyjni rodzice nie chcieli wziąć dwójki, z których jedno dziecko było niepełnosprawne.

Kierownik sierocińca pozwolił w tym przypadku na wyjątek. Ich miasteczko było małe, rodziny zastępcze rzadko się trafiały, a perspektywy na znalezienie rodziny wśród adoptowanych dzieci są zawsze bardzo małe. Wszyscy długo zastanawiali się nad podjęciem decyzji – i ta decyzja była ostatecznie dla braci bardzo smutna.

Przymknięto więc oczy na zasady i po pewnym czasie Jacka zabrali nowi rodzice. Jarek długo był smutny i gdyby nie babcia, mogłoby się stać coś strasznego. Rozłąka z bratem bardzo go dotknęła. Kierownik sierocińca, widząc sytuację i zdając sobie sprawę również ze swojej winy, pozwolił babci zabierać do siebie wnuka na weekendy. Tak wspólnie przetrwali. Babcia stała się dla Jarka jedyną bliską i drogą osobą. Oczywiście miał nadzieję, że na czas odnajdzie brata, ale rozumiał, że nie wszystko w życiu było takie proste.

Babcia bardzo kochała swojego wnuka; była krzepką, pełną witalności kobietą, pomimo swojego podeszłego wieku. Starała się dać wnukowi wszystko, co mogła, zastępując zarówno jego matkę, jak i brata. Jarek bardzo ją kochał, starał się jej nie denerwować, pomagał jej jak tylko mógł i co tydzień nie mógł się doczekać weekendu. Lata mijały. Jarek skończył 18 lat. Teraz mógł zamieszkać na stałe z babcią. Babcia miała już ponad 85 lat, często chorowała, ale nadal się trzymała – dla wnuka. Jarek nie wyobrażał sobie życia bez ukochanej babci, chronił ją przed trudami życia, starał się odwdzięczyć jej życzliwością i miłością. Myśl o odnalezieniu brata nie opuszczała go; Babcia też bardzo chciała, żeby Jacek się odnalazł:

– Jak go znajdziesz, nie będę się bała umrzeć! Będę wiedziała, że nie jesteś sam! – powiedziała kiedyś wnukowi. Jarek nie lubił takich rozmów, ale on sam rozumiał, że wraz ze śmiercią babci zostanie zupełnie sam w wielkim świecie.

Być może kiedyś będzie rodzina, dzieci, ale na razie jest za wcześnie, aby o tym w ogóle myśleć. Na początku próbował znaleźć ślady brata w sierocińcu, w którym dawniej mieszkali, ale starego dyrektora już tam nie było, a nowy personel nie znał ich historii. Zasady były teraz ściśle przestrzegane – nie wolno było im podawać adresu adopcyjnych rodziców. Jarek szukał brata wszędzie, pisał do wszystkich programów, które zajmują się poszukiwaniem krewnych, ale nadal nie było rezultatu.

Aż pewnego razu przypadkiem, podczas jednej z wizyt w sierocińcu, usłyszał od starej niani, że adopcyjni rodzice są z jej rodzinnej miejscowości i dalej tam żyją. To miasteczko było dość małe, ale nie rozwiązało to sprawy.

Oczywiście nazwisko jego brata było teraz inne, a imię też mogło zostać zmienione. Jarek nie tracił jednak nadziei.

Tak minęło jeszcze kilka lat. Jarek studiował, dostał dobrą pracę. Jego babcia była już bardzo stara, ale jak sama powiedziała:

– Nie odejdę, dopóki nie zobaczę Jacusia!

Pewnego weekendu Jarek wybrał się do centrum handlowego. Poszedł kupić ciepłe ubrania na zimę. Długo chodził po galerii, oglądał nowe ciuchy, kupował wszystko, czego potrzebował, ale chciał też sprawić przyjemność swojej babci, i szukał dla niej ciepłego szalika. Stara kobieta, choć rzadko, wychodziła, by posiedzieć z sąsiadami na ławce; Jarek martwił się o swoje zdrowie, nie chciał, żeby się przeziębiła. Babcia była już bardzo słaba…

Przeglądając szmatki usłyszał dziecięcy głos: – Tato patrz! Tam stoi Pan, który wygląda dokładnie jak ty!

Jarek zamarł; stał, bojąc się poruszyć, bojąc się tego, co myśli. Wreszcie powoli odwrócił się w kierunku, z którego dobiegł go głos dziecka. Młody mężczyzna patrzył na niego ze łzami spływającymi po policzkach. Nie zwracał na nie uwagi, nie wycierał ich, nie reagował, kiedy dziecko szarpało rękaw jego płaszcza.

Syn nie rozumiał, dlaczego duży i silny tata stoi, płacze i patrzy na tego dziwnego mężczyznę, który również stał ze łzami w oczach. Była to niewątpliwie trudna sytuacja dla małego dziecka!

Odnalezieni bracia w milczeniu podeszli do siebie, w milczeniu przycisnęli do siebie głowy. Jarek nie rozumiała, jak to się stało, że szukał brata przez wiele lat i ostatecznie znalazł go zupełnie przypadkowo, dzięki siostrzeńcowi, który zauważył podobieństwo obu mężczyzn. Kiedy minął pierwszy szok–  bracia w końcu się przytulili. Pozostało jeszcze najważniejsze – spotkanie Jacka z babcią.

A potem?

Wszystko skończyło się szczęśliwie, a Jarek wreszcie mogli żyć pełnią życia. Odnalazł brata, miał też bratową, bratanka i babcię! Najbliższa rodzina! Jarek czuł się tak, jak w swoim odległym już dzieciństwie – lekki i spokojny! Wszyscy, których kochał, byli w końcu przy nim.

By admin

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *