Maria i Piotr przeżyli razem całe 25 lat, a to już całkiem poważny staż. Żyli dobrze, nie gorzej niż inni ludzie we wsi. Mieszkali u rodziców Piotra, którzy nadzwyczaj dobrze traktowali Marię. Przyjęli ją do swojej rodziny jak własną córkę.
Piotr i Maria wychowali dwoje dzieci, zapewnili im dobre wykształcenie. Wydawałoby się, że powinni cieszyć się życiem, jednak ku zaskoczeniu wszystkich, Piotr opuścił rodzinę, a daleko nie poszedł. Ta kobieta, Anna, mieszkała na sąsiedniej ulicy.
Taka sobie pani po czterdziestce, nigdy niezamężna, przyjechała opiekować się swoją babcią do ich wsi, pracowała jako księgowa. Zaczęła jakoś rozmawiać z Piotrem, chociaż był od niej dużo starszy.
A sam Piotr zmęczył się codziennym wiejskim życiem i ta pani z miasta łatwo zdobyła jego serce. Piotr opuścił rodzinę i przeniósł się do Anny.
Dla Marii to było ogromnym zaskoczeniem, była prostą kobietą, nawet nie myślała, że coś takiego może się jej przydarzyć, zwłaszcza po tylu latach małżeństwa. Myślała tylko o dzieciach, rodzicach, ludziach – co ludzie powiedzą.
Ale rodzice Piotra, czego Maria się w ogóle nie spodziewała, wsparli nie syna, a swoją synową. Teściowie powiedzieli, żeby nawet nie myślała ich opuszczać, całe swoje mienie zostawią jej i wnukom, a syn niech żyje, jak chce, sam wybrał sobie taki los.
Lata już nie były młode, nie można powiedzieć, że Maria kochała męża tak bardzo jak w młodości, ale był jej bliski i bardzo drogi.
Minęło już pół roku, a ona wciąż ma nadzieję, że mąż wróci do domu, choć nikomu o tym nie mówi. Ale czas mija, a Piotr nadal nie pojawia się w jej życiu, nie wiadomo, jak mu się tam układa.
Maria najbardziej żałuje, że nie walczyła o niego, od razu się pogodziła i ustąpiła tamtej kobiecie. A przecież miała tak dobrego męża. Może powinna była go namawiać, prosić, żeby myślał o rodzinie? Może wtedy była jeszcze szansa na uratowanie małżeństwa? Ale czy warto było? Czy to coś by zmieniło?
Teraz Maria zastanawia się, czy nie iść do tej kobiety i prosić, aby ocaliła jej rodzinę i oddała jej męża?