“Nie do wiary, co ludzie są w stanie wymyślić… Moja siostra ma półroczne dziecko – dziewczynka ma na imię Madzia. To jej pierwsze dziecko, a ponieważ jestem jej jedyną siostrą, to mnie poprosiła o zaszczytną rolę matki chrzestnej dziewczynki. Zgodziłam się bez wahania! Ale gdy przyszło co do czego i siostra wręczyła mi oficjalne zaproszenie na chrzciny, aż zaniemówiłam. Naprawdę tak to teraz wygląda?”
Będę matką chrzestną synka mojej siostry
Moja starsza siostra jest już mężatką i pół roku temu urodziła córeczkę. Dostała na imię Magdalena. Ta słodka dziewczynka o czarnych oczach to ich pierwsze dziecko, wyczekane i wymodlone.
Bardzo się cieszyłam ich szczęściem i dlatego, gdy niedługo po porodzie siostra zapytała mnie, czy zostanę matką chrzestną dziecka, od razu się zgodziłam. Nie miałam wątpliwości, że to moja powinność i zaszczyt.
Miała mi tylko potwierdzić za jakiś czas i przywieźć oficjalne zaproszenia, gdy już będą znali termin i mieli zarezerwowane miejsce.
Minęło parę miesięcy i faktycznie siostra zjawiła się z mężem obok i z Madzią na rękach, żeby wręczyć mi zaproszenie. Przyjęłam je z uśmiechem, otworzyłam i… mocno się zdziwiłam.
Siostra poprosiła, by prezenty na chrzciny wpłacać na konto
W zaproszeniu było napisane, że rodzice zamiast tradycyjnej koperty proszą gości o przelewy na konto oszczędnościowe Magdy, którego numer podadzą podczas uroczystości.
Trochę się zdziwiłam, ale dobra, może to i niezły pomysł, żeby to, co dostaje dziecko, trafiało w jedno miejsce i czekało, aż maluch dorośnie i będzie mógł tym dysponować. Całkiem fajny plan.
Nie wzięłam pod uwagę jednego — zaraz potem siostra oznajmiła, że założenie i regularne zasilanie tego konta przez kolejne lata to zadanie… matki chrzestnej i ojca chrzestnego. Deadline: termin chrztu, żebyśmy mogli podać numer rachunku gościom.
Chyba ją pogięło, że wmanewrowała mnie w coś takiego! I to bez pytania! Ja rozumiem jednorazowy prezent na chrzest, urodziny i inne okazje, ale wpłaty co miesiąc? Nawet w dowolnej wysokości… Tak bez konsultacji ani pytania, czy w ogóle mnie na to stać i czy chcę?
Żałuję teraz, że w ogóle się zgodziłam…