Mam jedną wadę: Nie umiem być obojętna. Wiele lat temu przeprowadziłam się ze wsi do dużego miasta i nadal nie rozumiem, dlaczego za normalne uważa się tu obojętne przechodzenie obok osoby, która potrzebuje pomocy, albo wyrzucenie na ulicę kobiety z dzieckiem, bo nie może zapłacić za ten miesiąc. Oczywiście są wyjątki, ale zdarzają się one nie tak często. Kiedyś, po dniu pracy, zatrzymałam się w centrum handlowym, aby załatwić jakieś sprawy i gdy szłam do wyjścia, moją uwagę przykuła młoda matka z małą dziewczynką. Matka była ewidentnie w złym humorze:
– Czego chcesz! – krzyknęła na dziewczynkę.

– Chcę jeść, – odpowiedziała cicho dziewczynka. Kilka kroków dalej rodzice kupowali jakieś smakołyki dla swoich dzieci. I sądząc po tym, jak skromnie ubrana była ta dziewczynka i jak smutno mówiła, była naprawdę głodna, a nie tylko niegrzeczna. Ale matka była wściekła i popchnęła dziecko. Krzyczała na dziewczynkę, że zniszczyła jej życie, poszła gdzieś i zniknęła z pola widzenia. Powiedzieć, że byłam zaskoczona, to nic nie powiedzieć. Dziewczynka stała i zdając sobie sprawę, że nie wie, gdzie poszła jej matka, usiadła na ławce i rozpłakała się. Nie był to głośny płacz rozpieszczonego bachora, ale bardzo cichy płacz dziecka, które było źle traktowane.

Było mi bardzo żal tej dziewczynki, ale wątpiłam, czy powinnam się wtrącać. Na pewno zaraz wróci jej matka, pogodzą się i wszystko będzie dobrze. Minęło dwadzieścia minut. Nikt nie podszedł do dziewczynki, a co najważniejsze, jej matka nadal się nie pojawiała. Nie mogłam dłużej tak stać obojętnie. Musiałam do niej podejść i spróbować ją uspokoić.

Muszę przyznać, że czułam się niezręcznie, gdy zaczynałam rozmowę z nieznanym dzieckiem. Wydawało mi się, że wszyscy wokół myślą, że mam coś złego na myśli. W rzeczywistości nikogo  to nie obchodziło. Była nieśmiała i na początku bała się ze mną rozmawiać. Ale kiedy wezwałam strażnika, żeby znalazł jej matkę, zaczęła mi trochę ufać. Pamiętałam, że była głodna i kupiłam trochę jedzenia, gdy czekaliśmy na jej matkę. Początkowo się sprzeciwiała, ale głód zwyciężył.

Jak się później okazało, nie jadła cały dzień, a był już wieczór. Mama zniknęła, a ja musiałam zadzwonić na policję. Nie miałam innego wyjścia, jak oddać dziecko w ręce stróżów prawa, aby mogli odnaleźć jej rodziców i zwrócić im dziecko. Czułam jednak, że to nie koniec tej historii. Na szczęście miałam znajomego w policji i mogłam śledzić dalsze losy dziewczynki.

Jak się okazało, ojciec dziecka już dawno zostawił matkę, a ona musiała samotnie wychowywać dziecko. Zarabiała niewiele, bo ciąża złamała jej życie i karierę, o czym zawsze przypominała córce. W efekcie postanowiła pozbyć się dziecka i po prostu je porzuciła. “I co, przecież i tak zabiorą ją do domu dziecka”. Dziewczynka płakała i prosiła matkę, by jej wybaczyła i pozwoliła wrócić do domu. Ale matka odmówiła. Dziewczynka bardzo ciężko to przyjęła.

W końcu udało nam się adoptować dziewczynkę. Ma 8 lat, chodzi już do 2 klasy. Wcześniej było mnóstwo formalności, przez które musiała mieszkać w domu dziecka. Część moich znajomych źle odebrała adopcję: “Czyjeś dziecko? Po co ci ona?”.
Jak ten czas leci. Często jestem pytana, czy żałowałam, że ją wzięłam? Nie, nigdy! I nigdy nie będę.

By admin

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *