Mieszkam tu odkąd pamiętam, w małym domku na skraju wioski. Spędziłam tu dzieciństwo, dorastanie i młodość. Przyprowadziłam do tego domu narzeczonego, żeby poznał moją mamę i tatę, wyjechałam stąd z mężem i wróciłam w wieku 30 lat z dzieckiem w ramionach – moją córką. Nasze wspólne życie nie ułożyło się i rozwiedliśmy się. Ale moi rodzice, którzy później zmarli, chętnie przyjęli mnie z powrotem.

Moja córka dorastała w tym domu, wyszła za mąż i urodziła mi wnuka. Cała ciekawa historia z ogromnym koszem wspomnień. Tylko teraz, jeśli odłożymy na bok sentymentalizm, musimy spojrzeć na ten dom realistycznie: sczerniał, ugiął się, podłoga zgniła, a dach pokryty starym łupkiem zaczął przeciekać.

Moja córka i zięć powiedzieli, że ściany w domu kwitną i że nie ma sensu naprawiać domu, bo wkrótce się rozpadnie. Nie jest dobrze, żeby ich dziecko mieszkało w takich warunkach, więc wyjadą do lepszego miasta i wynajmą mieszkanie. Cała trójka spakowała się i wyjechała. Zostałem sam. Ciężko jest być samej, ale czasem idę porozmawiać z sąsiadami i pomagamy sobie nawzajem.

A ostatnio spotkałam moją sąsiadkę – biegała szczęśliwa, promieniała, była taka szczęśliwa! Co to jest? Od razu zaczęła mi się chwalić, że jej syn i synowa kupili mały domek na wsi z trzema pokojami, solidny, ze wszystkimi udogodnieniami, nawet malutką działką do uprawy kwiatów i roślin!

Zasadniczo zabierają ją do siebie. Jest taką szczęściarą! Nawet jej zazdrościłam – byłabym taka szczęśliwa, mając dzieci, które mieszkałyby ze mną! A teraz wygląda na to, że moje marzenie zaczęło się spełniać. Moje dzieci zadzwoniły i powiedziały mi przez telefon, że przygotowują niespodziankę z mieszkaniem, przyjadą i wszystko mi opowiedzą.

Byłam taka szczęśliwa. Dzieci przyjechały i zaczęły mi mówić, że biorą mieszkanie na kredyt, chciały mnie zabrać i mi je pokazać. Taksówką, prawie w uroczystej atmosferze, dotarliśmy do dużego domu! Zbliżaliśmy się też do nowej dzielnicy, nowych budynków. Dzieci wysiadły z samochodu takie szczęśliwe, pokazały mi nową windę, 4 piętro, a tu jest mieszkanie.

To trzypokojowe mieszkanie! Przestronne, jasne, już wyremontowane. Byłam tak szczęśliwa, że zapytałam: “Dzieci, gdzie będzie mój pokój? Moja córka zawahała się przez chwilę, a potem powiedziała: “Mamo, zepsułaś niespodziankę! Chcieliśmy, żebyś cieszyła się z nas jako swoich dzieci! Jak my się tu zmieścimy?
Tu jest nasza sypialnia, tu pokój dziecięcy, a tu przedpokój: gdzieś musimy przyjmować gości! A w przyszłym roku planujemy kolejne dziecko, będzie nas dużo, nie damy rady się wcisnąć. A z drugiej strony, jak opuścisz swój dom? A poza tym masz wspomnienia, przyjaciółki i kota, którego tu nie potrzebujemy.

Prędzej kupimy ci nową umywalkę. Jej ostatnie słowa usłyszałem jak we śnie. Spojrzałam na zięcia – chował oczy, a ja go rozumiem: zawsze słucha córki we wszystkim, nigdy się jej nie sprzeciwia.

Powiedziałam córce, że muszę pilnie jechać do kliniki i poszłam do autobusu. Spędziłam trzy dni w domu, czekając, aż córka zlituje się nade mną i zadzwoni, ale nie zadzwoniła. Potem wybrałam jej numer, aby dowiedzieć się, co się dzieje. “Nie robimy nic specjalnego, idziemy na zakupy, wybieramy meble” – powiedziała moja córka. “To wszystko. “Myślę sobie: może tak powinno być?

Oto, na co liczę: dom jest stary, a ja jestem stara, mam 63 lata. Być może właśnie przesądziłem, że moja córka powinna zabrać mnie z mojej starej chaty. A ona nie jest mi nic winna: niech młodzi żyją do woli. Chociaż gorzko jest to sobie uświadomić, niestety nikt mnie już nie potrzebuje.

By admin

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *