Michaił obudził się z przerażeniem, zimny pot spływał mu po twarzy. To znowu był ten przeklęty sen. Wcześniej rzadko mu się to śniło, ale teraz było stałym towarzyszem jego nocy.
Kiedy wstał z łóżka, Michaił jak zwykle poszedł do kuchni. Nalał sobie szklankę wody, próbując powstrzymać drżenie rąk. Przez lata próbował wielu sposobów na pozbycie się koszmaru, ale bezskutecznie. Sen przypominał o czymś, co wydarzyło się wiele lat temu.
Michaił miał wtedy dwadzieścia kilka lat. Młody, gorący, pewny siebie. Po hucznej imprezie w klubie wraz z kilkoma dziewczynami udał się nad jezioro, by kontynuować zabawę. Wszystko wydawało się łatwe, beztroskie. Ale rano, kiedy nadszedł czas powrotu do miasta, Michaił zdecydował się na jazdę samochodem.
Samochód pędził wiejską drogą, wyprzedzając rzadkie samochody. Poranne promienie dopiero zaczynały przebijać się przez gęste liście drzew. Nadjeżdżający ruch stawał się coraz większy, a Michaiła bolała głowa.
Aby uniknąć długiej jazdy, skręcił w wąską drogę przez wioskę. Tam zauważył starego Żigula, w którym siedział mężczyzna i dziewczyna – uczennica, sądząc po białych kokardach. Michaił pomyślał, że kierowca się zawahał, więc postanowił go wyprzedzić.
– Dlaczego on się tak wlecze, jakby niósł ziemniaki? – Michaił uśmiechnął się i przyspieszył.
Zhigul przyspieszył, najwyraźniej po to, by uniemożliwić Mikhailowi wyprzedzenie go. Facet uśmiechnął się:
– Co za kierowca!
Po pewnym wyprzedzeniu samochodu, prawie go wyprzedził, ale Zhigul nagle zakołysał się, uderzył w krawężnik i obrócił się. Michaił zerknął w lusterko, gdy samochód uderzył w drzewo.
Hamulce pisnęły i samochód zatrzymał się. Michaił cofnął się i zobaczył dym unoszący się z maski. Mężczyzna za kierownicą nie żył, to było oczywiste. A dziewczyna… Szamotała się, krzyczała, próbując otworzyć zablokowane drzwi. Ogień zaczął być coraz bliżej.
Michaił chwycił kierownicę tak mocno, że jego palce stały się białe. Nikt go nie widział. Strach i zdrowy rozsądek walczyły w jego wnętrzu. Jeszcze chwila i gwałtownie skręcił kierownicą, odjeżdżając.
Ta scena prześladowała go przez lata.
Początkowo koszmary nie pozwalały mu żyć. Próbował zagłuszyć je pracą, ale gdy to nie pomogło, udał się do lekarza. Przepisane tabletki złagodziły ciosy jego podświadomości. Ale sny wciąż powracały. Zwłaszcza teraz, gdy wydawało się, że osiągnął w życiu wszystko, o czym marzył….
***
Zegar na ścianie wskazywał piątą rano. Michaił potarł zmęczoną twarz i włączył czajnik. Przez głowę przemknęła mu myśl: pójść wcześniej do restauracji. Wczoraj zauważył coś dziwnego w raportach.
Wyglądało to tak, jakby ktoś próbował ukraść pieniądze. To było irytujące. Płacił swoim pracownikom przyzwoicie, a mimo to ludzie ciągle się zmieniali. Praca w jego restauracji nie była łatwa, ale miejsce było popularne, zawsze pełne.
***
Kiedy przybył do restauracji, Michaił zobaczył ładną dziewczynę przy wejściu. Była trochę zakłopotana, gdy go zobaczyła.
– Przepraszam, jeszcze nie otworzyliśmy – poinformował ją Michaił, spoglądając na nią mimowolnie.
Dziewczyna uśmiechnęła się, co sprawiło, że zauważył subtelny dołeczek w jej policzku.
– Wiem – powiedziała. – Pracuję tu jako kelnerka.
Michaił roześmiał się.
– Wow! Co za szef! Nie znam twarzy pracowników. Ale to nic, można to naprawić.
Dziewczyna spojrzała na niego ze zdziwieniem, a Michaił, nieco się wahając, wszedł do środka. Po drodze przyłapał się na myśli, że kelnerka wpadła mu w oko. Jej spojrzenie, tak uważne i poważne, zdawało się skrywać jakąś tajemnicę. Chociaż, przyglądając się bliżej, Michaił zdał sobie sprawę, że miała zaledwie dwadzieścia pięć lat. Młoda. W sam raz.
Nie ukrywał, że lubił zabiegać o względy swoich pracownic. Praca w restauracji była trudna, ale Michaił nie oszczędzał sobie pięknych, młodych kelnerek. A ta dziewczyna… Zdecydowanie warto było spróbować z nią romansu.
Michaił, oczywiście, nie był jeszcze starym człowiekiem, miał zaledwie 37 lat. Jednak nigdy nie miał rodziny. Uważał, że rodzina to zbytek. Po co się obciążać, skoro życie było już wystarczająco dobre? Wokół było mnóstwo młodych dziewcząt i nikt nie spieszył się, by mu odmówić. Nie tylko ze względu na pieniądze, ale także dlatego, że był bardzo atrakcyjnym mężczyzną.
***
Dzień nie należał do łatwych. Od samego rana grupa sportowców przychodziła do restauracji i zamawiała górę dań. A kucharze, jak to mówią, mieli dużo pracy. Michaił, przechodząc obok kuchni, powiedział z irytacją:
– Jeśli choć jedno danie się spóźni, rozpędzę was wszystkich!
Szef kuchni, który był zajęty krojeniem mięsa, zmarszczył brwi.
– Staramy się jak możemy! Ale dopiero co otworzyliśmy i nic nie jest jeszcze ustawione – mruknął, zerkając w bok.
– Otworzyliśmy? – Walerij wybuchnął. – Dlaczego myślisz, że tu jesteś? Do pracy, a nie do słuchania!
Szef, mamrocząc coś cicho, zniknął w głębi kuchni, a Michaił skierował się do holu. Ledwo zdążył zrobić krok, prawie wpadł na młodą kelnerkę.
– Dlaczego, do cholery, tu stoisz? – zapytał gniewnie. – Twoje miejsce jest na korytarzu!
Dziewczyna, nie zmieszana, odpowiedziała spokojnie:
– Michaile Pawłowiczu, jeszcze nie nauczyłam się przekazywać rozkazów telepatią.
Zamarł, oceniając jej spokój, i nagle uśmiechnął się:
– Przepraszam.
Kiedy dziewczyna zniknęła za drzwiami, Michaił wpatrywał się w nią przez dłuższą chwilę. Następnie zadzwonił do recepcjonistki.
– Siergiej, kto to?
– To nowa kelnerka – odpowiedział. – Jest z nami dopiero od trzech dni. Nazywa się Dasha. Szybko pracuje, ma dużo czasu. Myślę, że jest coś w domu, jakby jej matka była chora czy coś…
– Rozumiem, dziękuję. Czy jest z nią jakiś problem?
– Nie sądzę. Wszystko jest w porządku. To była tylko kolizja”, wyjaśnił Michaił.
– Tak, nic poważnego.
Administrator skinął głową i wyszedł, a Michaił poszedł do swojego biura. W rzeczywistości nie tyle szedł do pracy, co chciał pomyśleć o tym, jak najszybciej sprawić, by Dasha go polubiła. Sądząc po jej zachowaniu, temperament dziewczyny nie był łatwy.
Po obiedzie, gdy postanowiła zaczerpnąć powietrza, Misza znów ją zobaczył. Dasza siedziała na ławce przy wejściu dla obsługi, z twarzą zwróconą ku niebu. Kelnerzy mieli uzasadniony czas na odpoczynek. Uśmiechnął się – dobre wyczucie czasu.
– Mogę usiąść? – zapytał.
Dziewczyna spojrzała na niego ze zdziwieniem, ale poruszyła się cicho.
– Dasha, nie rozumiem, co taka piękna dziewczyna zapomniała w moim bezwartościowym miejscu – zaczął z uśmiechem.
Spojrzała na niego ponownie. Znudzonym i spokojnym tonem odpowiedziała:
– Gdzie według ciebie powinnam być?
– Gdzie? Na wybiegu. Błyszczące stroje i olśniewający mężczyźni.
– Nie, dziękuję. To nie dla mnie.
– O co chodzi? Stroje czy mężczyźni?
– Jedno i drugie.
Wstała z ławki, ale Michaił delikatnie złapał ją za ramię.
– Dasza, co powiesz na spacer po pracy? Usiądźmy gdzieś i porozmawiajmy?
Dziewczyna delikatnie puściła jej dłoń i rzuciła chłodno:
– Dziękuję, nie trzeba. Lepiej zajmować się tymi, którzy naprawdę są tobą zainteresowani.
Z tymi słowami odeszła, a Michaił pozostał na swoim miejscu, patrząc na nią zdezorientowany. W jego wnętrzu narastał gniew.
“Nie, kochanie, nie zostawię tego tak”, pomyślał. – Zmienię zdanie!”
***
Przez resztę dnia myśli o Dashy nie dawały mu spokoju. Zwykle opuszczał restaurację na kilka godzin przed zamknięciem, ale dziś postanowił zostać do końca. Miał plan, jak dać nauczkę dumnej dziewczynie.
Recepcjonistka przyszła do niego o północy i przypomniała:
– Michaile Pawłowiczu, nastawiamy alarm, wychodzi pan?
Powoli skinął głową.
– Tak, tak, tylko powiedz im, żeby nie wychodzili bez mojego pozwolenia.
Michaił wyszedł na korytarz, zatrzymał się na środku i rozejrzał po zgromadzonych pracownikach. Jego twarz była poważna.
– Mam dla wszystkich złe wieści – zaczął. – Doniesiono, że jedna z naszych kelnerek zabiera do domu drogie produkty spożywcze. Mam na myśli kradzież.
W pokoju zapadła cisza, którą natychmiast przerwał niski pomruk. Pracownicy byli zaskoczeni: nigdy wcześniej nie słyszeli takich oskarżeń. Misha, administrator, zmarszczył brwi i zapytał ze zdziwieniem:
– A to kto?
Michaił zwrócił się do nowej kelnerki.
– Dasha – powiedział groźnie.
Dziewczyna cofnęła się o krok, a jej oczy wypełnił strach.
– Co ty wyprawiasz? – wyszeptała. – Nigdy w życiu nie wzięłam niczego od nikogo innego!
Michaił rozradował się wewnętrznie. Był pewien, że teraz wreszcie ją złamie. W końcu ta zbuntowana dziewczyna była mu posłuszna.
– Dasza, wszystko rozumiesz – powiedział, mrużąc oczy – Udowodnisz, że nie jesteś winna, albo będziesz musiała znaleźć nową pracę.
Dasha rozpaczliwie zaprotestowała:
– Ale jak mam to udowodnić? Powiedz mi, co mam robić!
– Pokaż mi wszystkie swoje rzeczy – przerwał mu Michaił.
Dasha otworzyła torebkę i wyłożyła jej zawartość na stół. Były tam klucze, portfel, kilka drobiazgów. Michaił skrzyżował ręce na piersi.
– A pod taką bluzą z kapturem można by wynieść pół restauracji.
Ludzie wokół nich zamarli. Po policzkach Dashy potoczyły się łzy. Nawet nie próbowała nic powiedzieć. Tylko otwierała i zamykała usta, jakby brakowało jej powietrza.
– Cóż – kontynuował Michaił z drwiną. – Nie proszę cię o rozebranie się do naga. Po prostu zdejmij tę bluzę z kapturem, a może nawet przeproszę.
Dasha długo patrzyła mu w oczy. W hali zrobiło się cicho. Pracownicy czuli się nieswojo z powodu tego, co się działo. Wtedy dziewczyna zrobiła gwałtowny krok, zdjęła szeroki sweter i rzuciła go na stół. Wszyscy sapnęli. Miała na sobie lekki top bez ramiączek, a jej ramiona, ręce, szyję – wszystko było pokryte głębokimi bliznami.
Michaił zamarł. Te oczy, to spojrzenie. Widział je już wcześniej… We śnie. Ten sam incydent – pożar sprzed lat. Pociły mu się dłonie, a w środku poczuł wzbierającą falę wstydu.
– Przepraszam. Wszyscy są wolni – powiedział stłumionym głosem i nie oglądając się za siebie, sprintem wybiegł z restauracji.
***
Tej nocy Michaił nie zmrużył oka. Włóczył się bez celu po mieszkaniu jak upolowane zwierzę.
Ona żyje. Co więcej, przyszła do pracy w jego restauracji. Czy to zbieg okoliczności? A może ona coś wie? Ale dlaczego zachowuje się tak, jakby widziała go po raz pierwszy?
Następnego dnia Dasha nie pojawiła się w pracy. Michaił poszedł do recepcjonistki.
– Siergiej, masz jej adres?
– Mam – recepcjonistka wyciągnęła kartkę papieru.
Michaił nie wiedział, co ma powiedzieć, ale wiedział jedno: musi jej pomóc. Teraz, bo wtedy tego nie zrobił.
Pół godziny później stanął przed drzwiami skromnego mieszkania. Zapukał. Drzwi się otworzyły i zobaczył Dashę. Miała na sobie okulary, jej nos był czerwony, a z kieszeni wystawała chusteczka.
– Czy to ty? – Zapytała zaskoczona, kichając. – Przepraszam, nie miałem czasu cię ostrzec. Właśnie wróciłem z kliniki. Możesz wejść.
Michaił skinął głową i wszedł. Mieszkanie było małe, jednopokojowe. Na kanapie leżała starsza kobieta.
– To moja mama” – wyjaśniła Dasha. – Po udarze nie może chodzić, ale może mówić i myśleć. Mamo, to jest Michaił, mój… szef.
Kobieta machnęła lekko ręką.
– Cześć. Dasza, podaj gościowi chociaż herbatę.
– Nie trzeba, dziękuję – odpowiedział szybko Michaił. – To nie potrwa długo.
Weszli do małej kuchni. Michaił opuścił wzrok i powiedział cicho:
– Dasza, chcę pomóc.
Michaił położył przed Daszą kopertę z pieniędzmi.
– To dla ciebie – powiedział stanowczo. – Żadnych argumentów. Zostań w domu, lecz się tyle, ile potrzebujesz.
Dasha spojrzała na niego zdezorientowana, jakby nie mogła uwierzyć własnym uszom.
– Ale…
Michaił machnął ręką, przerywając jej:
– “Żadnych ale. To jest to. Koniec.
Prawie pobiegł w stronę drzwi, ale zatrzymał się na progu i odwrócił.
– A okulary… Jak długo je nosisz? – zapytał.
Dasha uśmiechnęła się, wzruszając lekko ramionami.
– Od dzieciństwa mam słaby wzrok. Noszę soczewki do pracy, żeby było wygodniej.
Michaił w milczeniu skinął głową i wybiegł po schodach. W głowie miał tylko jedną myśl: ona go nie pamiętała. Nie rozpoznała go. To było pocieszające, ale jednocześnie niepokojące. Czy mógł teraz po prostu o niej zapomnieć?
***
Minął tydzień, ale Michaił wciąż nie mógł zapomnieć o Daszy. Próbował myśleć o innych rzeczach, ale jego myśli wciąż do niej wracały. Pamiętał jej twarz, jej uśmiech, jej głos. Coraz częściej miał ochotę znów ją zobaczyć, porozmawiać z nią. Za każdym razem powstrzymywał się, ale bezskutecznie.
Michaił nie rozumiał, co się z nim dzieje. Zwykle chciał po prostu zaciągnąć dziewczynę do łóżka i zapomnieć, ale teraz marzył o tym, by być blisko niej tak długo, jak to możliwe.
Pewnego wieczoru Michaił zebrał się na odwagę i zaprosił Daszę do kawiarni. Ku jego zaskoczeniu, zgodziła się. Siedzieli i rozmawiali przez długi czas. Potem poszli do niego. Tego wieczoru Dasha w końcu opowiedziała swoją historię.
– Wujek Wasia był moim ojczymem – zaczęła, spuszczając wzrok. – Dobry człowiek, nigdy mnie nie skrzywdził, ale lubił wypić… Tego dnia zaczął od rana. Mama i ja nie zauważyłyśmy, jak bardzo był pijany. Zdałam sobie z tego sprawę dopiero na autostradzie. Poprosiłem go, żeby zawrócił, ale roześmiał się i powiedział, żebym się nie martwił. Potem wyprzedził nas samochód, stracił kontrolę… Samochód się zapalił. Udało mi się wydostać, ale…
Zamilkła, zakrywając twarz dłońmi.
– Jestem teraz brzydka – dodała cicho.
Michaił delikatnie przesunął palcami po bliznach ciągnących się od jej ramienia do szyi.
– Nie mów tak. Wcale nie jesteś brzydka. Możesz to wszystko naprawić, jeśli chcesz” – powiedział łagodnie.
Dasha uśmiechnęła się gorzko.
– Nie widziałam wtedy zbyt dobrze. Moje okulary natychmiast zniknęły. Nikt nie zatrzymał się od razu, a potem…
Nie dokończyła, ale Michaił zdał sobie sprawę, że to wspomnienie sprawia jej ból. Ścisnął jej dłoń, próbując dać jej do zrozumienia, że nie jest sama.
Michaił zdał sobie sprawę, że nie widziała go w tym momencie. Spojrzenie, które odebrał jako skierowane bezpośrednio na niego, mogło być przypadkowe. Dziewczyna, która odwróciła się w jego kierunku, nie rozpoznała go wtedy.
Dwa miesiące później Dasha została przyjęta do kliniki na operację. Podczas gdy dziewczynka przebywała w szpitalu, Michaił zajął się jej matką. Znalazł doświadczonego lekarza i zanim Dasha została wypisana, jej matka mogła już spotkać swoją córkę na własnych nogach. Chodziła, choć o lasce. To był mały cud, który Michaił zorganizował dla jej dobra.
Teraz dręczyło go tylko jedno pytanie: czy powinien powiedzieć Daszy prawdę? Przyznać, że to on był kierowcą, który spowodował tragedię, czy zachować to w tajemnicy?
Michaił doskonale rozumiał, że prawda zrujnowałaby ich związek. Dasza, dowiedziawszy się, że to on jest winien jej nieszczęścia, nigdy by za niego nie wyszła. Ale nie mógł żyć z tym ciężarem, ukrywając prawdę. Kłamstwo wydawało się nie do zniesienia.
Zmartwienia go wykańczały. Michaił stracił na wadze i nie spał po nocach, rozważając w głowie możliwe scenariusze. Ale w dniu ślubu podjął decyzję. Podchodząc do Dashy, która wyglądała na szczęśliwą i spokojną, przemówił cichym, ledwo słyszalnym głosem:
– Dasza, mam coś do powiedzenia. To bardzo ważne. Może po tym zmienisz zdanie co do małżeństwa ze mną….
Dasha spojrzała na niego uważnie i westchnęła.
– Mikhail, nie – powiedziała. – Rozpoznałam cię wtedy, w restauracji, kiedy na siebie wpadliśmy. Na początku chciałem cię znienawidzić i szczerze mówiąc, dałeś mi wiele powodów, by to zrobić. Ale… nie mogłem. Spróbujmy po prostu zapomnieć. Jeśli to możliwe. Nie żywię już do ciebie urazy. Byłeś młody, głupi. Wszyscy popełniamy błędy.
Michaił zamarł, zdając sobie sprawę, że od początku znała prawdę. Jego spojrzenie ogrzało się, a on w milczeniu przyciągnął Dashę do siebie i przytulił ją.
– Dziękuję… Gdybyś mnie zostawiła, prawdopodobnie nie byłbym w stanie dalej żyć. Zabrałeś moje serce, moją duszę, mój umysł… Stałeś się dla mnie wszystkim.
Dasha uśmiechnęła się, przyciskając się do niego.
– W takim razie – powiedziała żartobliwie – będziemy musieli postarać się nie zawieść siebie nawzajem.


