Za oknem cicho padał śnieg. Marina wracała z pracy – zaczynało się już ściemniać, a przy sklepie paliła się tylko jedna latarnia. Oświetlenie w wiosce było słabe, więc gdy tylko zjechała z głównej drogi, musiała włączyć latarkę w telefonie.
Pracowała w lokalnym sklepie. Niedawno skończyła szkołę, ale nie mogła wyjechać do miasta na studia – po prostu nie było takiej możliwości. Marina była ostatnim dzieckiem w rodzinie i nie mogła opuścić rodziców. Jej ojciec niedawno przeszedł na emeryturę, a matka nadal pracowała na farmie. Pieniędzy w rodzinie zawsze brakowało, ale Marina starała się nie zniechęcać – pracowała w sklepie i przynosiła do domu przynajmniej jakiś dochód. Wystarczało jej na życie.
Otworzyła bramę i weszła na podwórko swojego domu. Zmiotła miotłą śnieg z butów i weszła do środka. W salonie matka siedziała przy telewizorze i robiła na drutach skarpetki, a ojciec drzemał na kanapie.
– Marinoczka, jesteś już w domu? Podgrzeję ci obiad! – Mama natychmiast porzuciła swoje robótki i pospieszyła do kuchni.
– Mamo, mogłam sama podgrzać, dlaczego tak się spieszysz?
– Musisz być zmęczona po pracy, prawda?
– Nie, naprawdę nie jestem zmęczona.
– Córciu, dlaczego mnie okłamujesz? Widziałem, jak biegałaś dziś po sklepie, zdyszana…
– To nic takiego.
Mama szybko nakryła do stołu i Marina z przyjemnością zjadła kolację. Potem podziękowała mamie i poszła do swojego pokoju.
Dziewczyna położyła się na łóżku i rozmyślała. Wcześniej, w latach szkolnych, marzyła o opuszczeniu wioski i pójściu na uniwersytet. Marzenia te pozostały jednak niezrealizowane – sumienie nie pozwalało jej zostawić rodziców samych. Zdawała sobie sprawę, że bez niej nie będzie im łatwo.
Marina nie miała życia osobistego. W wiosce prawie nie było chłopców – większość z nich już dawno wyjechała do miast, a ci, którzy zostali, byli zajęci. Faworyci praktycznie nie istnieli.
Pamiętała chłopaka z liceum, który kiedyś okazał jej zainteresowanie. Ale po ukończeniu szkoły nagle wyjechał, niczego nie wyjaśniając. Nie było po nim śladu. Wtedy Marina była pewna, że to miłość na całe życie. Wydawał się taki miły, a ona zakochała się w nim bez pamięci. Ale ich związek był krótkotrwały – odszedł nawet bez pożegnania. Później zdała sobie sprawę, że dla niego była tylko chwilowym zauroczeniem.
Przez jakiś czas jej przyjaciele z wioski szeptali za jej plecami, ale z czasem wszystko zostało zapomniane.
W pracy Marina pomagała cioci Vale. Ich harmonogram zakładał dwa dni w dwa dni. Jutro dziewczyna miała dzień wolny. Z tą myślą zasnęła.
Marina obudziła się wcześnie – przed rodzicami. Weszło jej w nawyk wstawanie o świcie. W wolne dni karmiła kury i gotowała śniadanie. Stało się to rytuałem.
Nieco później obudziła się mama, ale nie była nawet zaskoczona, że Marina już wstała.
– Córeczko, dlaczego wstajesz tak wcześnie w wolny dzień? Powinnaś więcej spać.
– Już śpię, mamusiu. Wiesz, kto kupił dom niedaleko domu babci Nyury?
– Nie widziałem go. Zastanawiam się, kto by go chciał. Jest prawie stary.
– Nie jestem pewien, ale wczoraj widziałem mężczyznę. Może wcale nie mężczyznę – mniej więcej w twoim wieku lub trochę starszego. Chciałem tylko powiedzieć, że widziałem twoją przyjaciółkę Mashkę kręcącą się w pobliżu.
– Którą Mashkę?
– Ta, którą znasz. Prawdopodobnie wychodzi za mąż, więc chodzi po nowym miejscu. Szedłem, a ona chodziła tam i z powrotem… Chodzi w kółko, próbując zwrócić na siebie uwagę. Próbuje zwabić człowieka z miasta!
– Nie rozumiem was, dziewczyny. Co jest nie tak z tymi miastami? Powinieneś patrzeć na własne.
– A na kim się wzorować, mamo? – zapytała Marina. – Wiesz, że w wiosce nie ma prawie żadnych wolnych facetów. A ci, którzy są, są przerażający.
– I nie patrz na wszystkich! Miszka, na przykład, to dobry chłopak, zawsze pomaga ojcu. Nie miałbym nic przeciwko, gdybyś się do niego zbliżył. Może mógłbyś przyjrzeć mu się z bliska. Jeździ traktorem i pracuje w ogrodzie. I lubił cię od dziecka.
– Nie, mamo, Mishka nie jest dla mnie dobry. Wolę być sama niż z nim.
– Będziesz sam! Jeśli liczysz na kogoś z miasta, to gdzie go znajdziesz?
– Mamo, nie zamierzam tu mieszkać wiecznie. Kiedy się zdecyduję, wyjadę do miasta.
– Córko, a co z nami?
– To nie tak, że teraz odchodzę. Po prostu czasami myślę…
Po rozmowie usiedli do herbaty. Ojciec poszedł już gdzie indziej – mimo emerytury często pracował na pół etatu: orał ogródek warzywny albo odśnieżał. Miał własny traktor.
Marina siedziała i powoli piła herbatę. Do jej głowy wkradła się niepokojąca myśl: co jeśli została w wiosce nie dlatego, że chciała, ale dlatego, że mama naciskała na nią z poczucia obowiązku? Że jej rodzice byliby “zagubieni” bez niej? Ostatnio ta myśl zaczęła nawiedzać ją coraz częściej.
Po sprzątaniu i śniadaniu Marina poszła spotkać się ze swoją przyjaciółką Maszą. Umówiły się, że spotkają się na huśtawkach, a Marina cierpliwie czekała – nawet jeśli Masza trochę się spóźniła.
Mashka przyjechała prawie godzinę później. W tym czasie Marina zdążyła zamarznąć. Mimo że zbliżała się wiosna, wieczorami wciąż było mroźno.
– Masza, jak długo możemy na ciebie czekać? Umówiliśmy się na szóstą! A teraz jest prawie siódma… – zaczęła Marina ze złością.
– Poczekaj, powiem ci coś, co zawróci ci w głowie!
Masza spojrzała na przyjaciółkę z entuzjazmem, jakby jej wiadomość była najważniejszą rzeczą na świecie.
– Dobra, zaskocz mnie. Mam nadzieję, że warto było czekać. Ale teraz możemy uznać naszą przyjaźń za uratowaną – zaśmiała się Marina.
– Wiesz, kto kupił dom niedaleko domu babci Nyury?
– Tak, mama mi mówiła, ale niewiele wie.
– W każdym razie, ten facet kupił ten dom, jest naprawdę piękny. Będziesz zdumiony, gdy go zobaczysz.
Marina milczała, choć o domu dowiedziała się już od matki. Ale celowo tego nie okazywała – chciała pozwolić przyjaciółce cieszyć się efektem wiadomości.
– W każdym razie nawet go poznaliśmy. Ma 28 lat. Kupił dom jako domek letniskowy i teraz go remontuje. Zupełnie nie przypomina naszych mieszkańców. Kiedy się go słyszy, można powiedzieć, że jest dobrze wychowanym człowiekiem. Prawdziwy dżentelmen!
– W takim razie gratulacje.
– Nie ma za co, dopiero się poznaliśmy!
– Oczywiście, że pewnie już zaplanowałeś ślub”, Marina drażniła się, śmiejąc się ponownie.
– Daj spokój! Jak zawsze, pójdziesz…
Przyjaciółki pogawędziły trochę, ale wkrótce poszły do domu – na dworze było trochę zimno, a w domu też były rzeczy do zrobienia.
Weekendy zawsze szybko mijały Marinie. Miała jedno ulubione zajęcie – szycie. Rodzice podarowali jej na urodziny maszynę do szycia, której bardzo pragnęła. Teraz dziewczyna szyła nie tylko dla siebie, ale także pomagała swoim przyjaciołom, a czasem mieszkańcom wioski, którzy płacili za jej pracę. Stało się to dla niej nie tylko hobby, ale i dodatkowym źródłem dochodu. Marina uwielbiała swoją pracę i wykonywała ją z przyjemnością, robiąc przerwy tylko na swoją główną pracę.
Kiedy weekend dobiegł końca, Marina wróciła do sklepu. Z westchnieniem weszła do środka – towar wciąż nie był zmontowany. Ona i ciotka Valya często się o to kłóciły. Była starą kobietą i Marina zdawała sobie sprawę, że nie zawsze ma siłę i możliwości, by zrobić wszystko. Ale zdarzało się, że ciotka Valya nie chciała pracować, mając nadzieję, że Marina zrobi to szybciej.
Kiedy Marina zobaczyła bałagan, przewróciła oczami: wszędzie były otwarte pudełka, z których wystawało jedzenie. Miała przed sobą całe dwa dni pracy. Nie tracąc czasu, wzięła się w garść i zaczęła układać towar na półkach.
Od czasu do czasu miejscowi przychodzili do sklepu kupić chleb lub cukier. Marina nie lubiła swojej pracy, ale w wiosce nie było innych możliwości.
W pewnym momencie do pokoju wszedł młody mężczyzna, którego Marina od razu rozpoznała – był to ten sam facet, o którym Masza tyle jej opowiadała.
– Dzień dobry. Mógłbym mieć bochenek chleba, paczkę herbaty i coś na podwieczorek… Jak bochenek chleba. Pomyślę o tym, może wezmę coś jeszcze….
– Ale jedźmy trochę wolniej – uśmiechnęła się Marina.
– W porządku, poproszę bochenek chleba…
Dziewczyna wierciła się, zbierając zamówienie. Facet wyglądał bardzo atrakcyjnie – Masza nie przesadzała. Miał niebieskie oczy, blond włosy, wysoki wzrost i wysportowaną sylwetkę. Marina mimowolnie wpatrywała się w niego. Nawet gdy wsypywała cukier, próbowała śledzić go kątem oka – przyglądał się metkom z cenami na ladzie.
– Proszę bardzo. Policzę i podam kwotę.
– Czy mogę zapłacić kartą? – zapytał młody mężczyzna.
– Niestety nie. Nie mamy jeszcze takich możliwości”, Marina wzruszyła ramionami.
– Co teraz zrobimy?
– Obiecują zainstalować terminal, ale to tylko słowa. Nie mam też gotówki… Może da się anulować zakup?
– A może tak: zapłacę gotówką, a pieniądze przelejesz później na moją kartę. Dostanę na nią swoją pensję.
– To świetnie! W takim razie podaj mi numer telefonu – facet wyjął swój telefon. Marina zauważyła, że był to drogi model. Podyktowała swój numer i wkrótce środki zostały przelane na jej konto.
– Dziękuję bardzo. Naprawdę mi pomogłeś. Bez ciebie byłbym dziś głodny. Tak przy okazji, mam na imię Maxim.
– A ja Marina – odpowiedziała, uśmiechając się.
– Jak długo pracujesz?
– Do szóstej wieczorem.
– W takim razie powinienem ci jakoś podziękować. Bez ciebie nic bym dziś nie kupił.
– Daj spokój, to nic wielkiego.
– Nie, nalegam! Spotkamy się wieczorem i odprowadzę cię do domu?
– Tu nie jest niebezpiecznie, wcześnie robi się ciemno, a w wiosce nie jest strasznie” – Marina znów się roześmiała.
– A więc do zobaczenia wieczorem!
Marina stała przy ladzie z lekkim uśmiechem na twarzy. Nigdy nie przypuszczała, że mężczyzna taki jak Maxim zwróci na nią uwagę. Dziewczyna nigdy nie uważała się za piękność, ale wiele osób starało się ją zauważyć.
Miała szczupłą sylwetkę, blond włosy i brązowe oczy, co było rzadkim połączeniem. To właśnie czyniło ją szczególnie atrakcyjną.
Dzień pracy ciągnął się niemiłosiernie długo. Marina myślami była już daleko – wyobrażała sobie, jak spotka się z Maximem po pracy. Zapomniała nawet, że Masza była nim tak zainteresowana. Ale jej przyjaciółka była w nim zakochana.
Martwiła się: co jeśli ona i Maxim wpadną na Maszę w drodze do domu? Ta myśl była niepokojąca. Marina nie chciała stracić swojej jedynej przyjaciółki.
Ale dzień pracy w końcu się skończył. Dziś była wyczerpana: przez cały dzień sortowała towary, obsługiwała klientów, a kilka razy ledwo mogła się powstrzymać, by nie zadzwonić do cioci Wali. Ale ona, będąc na wakacjach, uparcie nie odbierała telefonu. Marina doskonale wiedziała, że gdyby do niej zadzwoniła, zaczęłaby kolejną rozmowę o gruzach i niedokończonych pracach. Lepiej więc było nie odbierać telefonu.
Po pracy Maxim rzeczywiście przyszedł, tak jak obiecał. Szli powoli do domu Mariny, rozmawiając o czymś, śmiejąc się. Rozmowa z nim była dla niej łatwa i przyjemna – był zupełnie inny od miejscowych chłopaków.
Marina nie miała najlepszego zdania o chłopakach z wioski – interesowało ich tylko picie i próżnowanie.
– Jesteś bardzo interesującą dziewczyną – powiedział Maxim. – Czuję się przy tobie swobodnie i komfortowo. Przy okazji, poznałem tu inną dziewczynę, Maszę. Ale ona jest trochę… zwyczajna.
Marina była nieco zakłopotana, słysząc to, ale udawała, że tego nie zauważa. Nie chciała wdawać się w rozmowę o swojej przyjaciółce.
Po pożegnaniu przed domem, umówili się na kolejne spotkanie. Maxim zaproponował, że poczęstuje ją swoją ulubioną herbatą, a Marina się zgodziła.
Wróciła do domu w świetnym nastroju. Położyła się na łóżku i pomyślała: może Maxim był mężczyzną, na którego czekała? Chciała w to wierzyć. Ale jednocześnie dręczyło ją sumienie – jak mogła powiedzieć Maszy, że też lubi tego faceta?
Dni szybko mijały. Po dwóch tygodniach Marina podjęła decyzję i pojechała odwiedzić Maxima. Na dworze panowała już wiosna – z dachów kapała woda i pojawiły się pierwsze roztopy. Jej nastrój był wyśmienity.
Przyniosła ze sobą herbatę i ciastka, szła pogrążona w myślach i nawet nie zauważyła, jak Masza wyszła jej naprzeciw.
– Cześć, koleżanko! Dokąd zmierzasz?
– Właśnie myślałem… Musiałem pójść za zakręt. Jadę do domu, gdzie indziej?
– To dziwne. To nie w twoim stylu.
– Nie, po prostu moja głowa jest gdzie indziej. Słuchaj, mówiłeś o tym facecie, który kupił dom od babci Nyury, prawda?
– Więc?
– Zastanawiam się tylko, jak układa się wasz związek. Lubisz go?
– Nie wydaje się, żeby mnie lubił. Widzieliśmy się kilka razy, ale nie zauważyłam żadnego wzajemnego zainteresowania.
– Rozumiem… Dlaczego zapytałeś?
– Tak mi przyszło do głowy, więc pomyślałem, że zapytam.
– Muszę lecieć, mama czeka.
– Dobra, ja też idę w tamtą stronę.
Marina wzięła głęboki oddech i powoli ruszyła w drogę powrotną. Nie chciała, by ktokolwiek wiedział o jej wizycie u Maxima. Aby pozostać niezauważoną, przeszła przez pole, a następnie przez ogród warzywny. Kiedy Maxim zobaczył ją na swoim podwórku, był zaskoczony:
– Skąd się tu wzięłaś? Moja brama jest po drugiej stronie.
– Nie chciałem, żeby ktokolwiek wiedział, że tam jestem.
– Rozumiem to. Ale pamiętasz, co powiedziałem o Maszy? Znamy się i wiem, że jest w tobie zakochana. Nie chcę jej denerwować.
– Szczerze mówiąc, nie obchodzi mnie to”, odpowiedziała Marina. – Ja tylko pytałam…
– Naprawdę? – dodała z nadzieją. – Ponieważ jestem trochę zazdrosna…..
Maxim uśmiechnął się:
– Zazdrosny? O mnie? Dlaczego miałbyś tak myśleć?
– Po prostu sprawdzam.
– Chodź, napijemy się herbaty. Nie dzwoniłem do ciebie bez powodu. Przywiozłem świetną herbatę z Niemiec.
Herbata była naprawdę dobra. Siedzieli i pili ją, rozmawiając. Dom babci Nyury przeszedł przemianę – Maxim dobrze go wyremontował.
– Powiedz mi, dlaczego w ogóle kupiłaś tu dom? Nie wiem o tobie zbyt wiele.
– Właściwie to kupili mi go rodzice. Chcieli, żebym miał coś własnego. Mają pieniądze.
– Dlaczego teraz tu mieszkasz?
– Sprawy z moim ojcem są napięte. Nie chcę o tym rozmawiać.
– Dobrze, więc nie mówmy o tym.
– Porozmawiajmy o czymś dobrym.
W pewnym momencie Maxim delikatnie dotknął jej dłoni. Marina spojrzała na niego zakłopotana, ale on udawał, że nic szczególnego się nie stało.
– Maxim, to wszystko jest dla mnie ważne.
– Dla mnie też. I naprawdę cię lubię.
– Nie chcę być dziwny, ale nigdy nikogo nie całowałem.
– Więc naprawmy to, dobrze?
– Nie wiem… To wszystko dzieje się zbyt szybko.
– Jeśli to niewygodne, poczekam.
– Nie, nie musisz czekać. Spróbujmy.
Marina zamknęła oczy, oczekując pocałunku, ale usłyszała tylko śmiech.
– Co się stało? – zapytała zdezorientowana.
– Trzeba było widzieć twoją minę! – zaśmiał się Maxim.
Marina opuściła wzrok, czując się głupio i niezręcznie.
– Dlaczego się obrażasz?
– To było tylko trochę niezdarne.
Maksim nagle spojrzał na nią poważnie i pocałował ją. Marina zamarła – wszystko stało się tak niespodziewanie.
– To wszystko…” wyszeptała.
– Przyzwyczaj się do tego. Teraz będzie to często.
Marina została u Maxima do późna w nocy i wróciła do domu prawie o świcie. Rano poszła do pracy – cały dzień wydmuchiwała nos. Ale za każdym razem, gdy Maxim wchodził do sklepu, promieniała szczęściem. Wydawało jej się, że udało jej się zainteresować tak pewnego siebie i poważnego mężczyznę jak on.
Od tego dnia ich związek zaczął się szybko rozwijać. Maxim i Marina stali się praktycznie nierozłączni. Ale miesiąc później Masza dowiedziała się o tym, co się stało. Była zszokowana i głęboko urażona – w końcu sama czuła coś do Maxima. Po tym przestała komunikować się z przyjaciółką.
Wkrótce po wiosce rozeszły się plotki: Marina spotyka się z chłopakiem z miasta. Rodzice dziewczyny byli zszokowani tą wiadomością i nie pochwalali jej wyboru.
– Córko, czy zdajesz sobie sprawę z tego, co robisz? On może odejść w każdej chwili, a ty zostaniesz sama z reputacją niepoważnej dziewczyny!
– Gdzie on pójdzie? On mnie kocha!
– Znam te “miłości” z miasta.
– Mamo, to moja sprawa! Jestem dorosła, mogę sama o sobie decydować.
– Tylko nie żałuj tego później.
– Nie będę. Nie martw się o mnie.
Marina nie ustępowała. Była pewna uczuć Maxima. Widywali się codziennie. Dziewczyna zastanawiała się jednak, dlaczego jeszcze nie zaproponował jej, by się do niego wprowadziła. W końcu mieszkał sam.
To pytanie wciąż krążyło jej po głowie i pewnego dnia postanowiła zadać je wprost. Odpowiedź była niejasna:
– Dom nie jest jeszcze gotowy. Nie chcę cię przyprowadzać do miejsca, które jest dopiero remontowane.
– Nie obchodzą mnie remonty! Kocham cię, nie obchodzi mnie, gdzie z tobą będę.
– Po prostu daj nam trochę czasu. Załatwimy wszystko na czas.
Marina westchnęła. Trudno jej było go zrozumieć. A ostatnio wydawało jej się, że stał się zimniejszy, jeszcze bardziej drażliwy. Szczególnie martwił ją fakt, że Maxim nic nie robił – żadnej pracy, tylko pieniądze od rodziców. Kłóciło się to z jej wyobrażeniami o męskości. Gdy tylko zaczynała o tym mówić, natychmiast wpadał w złość, czasem krzyczał.
Pewnego ranka Marina postanowiła zrobić test ciążowy – spóźniał się już od dłuższego czasu. Była więcej niż pewna wyniku, ale kiedy zobaczyła dwa paski, zamarła. Ogarnęło ją uczucie odrętwienia. Jej serce przyspieszyło – teraz będzie inaczej.
Chodziła po pokoju z drżącymi rękami, nie wiedząc, co robić. Bała się powiedzieć mamie, wiedziała, że ją zbeszta. Więc najpierw chciała przekazać wieści Maximowi. W końcu był mężczyzną, niech pomyśli, jak wybrnąć z sytuacji.
Spakowała się i pojechała do niego. Jej nastrój był dobry – wyobrażała sobie, jaki będzie szczęśliwy.
Kiedy weszła do domu, zobaczyła Maksyma chrapiącego spokojnie na kanapie.
– Maxim, obudź się! Mam niesamowite wieści!
– Śmiało, zaskocz mnie.
– Będziemy mieli dziecko!
– Co?! Jakie dziecko?! Mówisz poważnie?
– To tylko dziecko. Pobierzemy się, założymy rodzinę.
– Zwariowałeś? Myślisz, że muszę za ciebie wyjść z powodu jednego dziecka? Jesteś po prostu szalony!
– Maxim, jak możesz to robić? Co jest z tobą nie tak?
– Postradałeś zmysły? Po prostu dobrze się bawiłem, kiedy tu byłem. A ty, głupcze, uwierzyłeś w to wszystko!
Marina zamarła, a z jej oczu popłynęły łzy. Nie mogła uwierzyć, że człowiek, któremu ufała, mówił do niej w tak okrutny sposób.
Jego słowa bolały, a każde z nich dźgało ją jak nóż. Nie słuchała dalej. Wybiegając z domu, ledwo widziała drogę przez łzy. Gdzieś za nią rozbrzmiewał jego szyderczy śmiech.
Wróciła do domu zapłakana, przebiegając obok rodziców. Mama od razu nie zauważyła jej stanu. Dopiero kilka dni później udało jej się dowiedzieć prawdy – wszystko wydarzyło się trzeciego dnia po rozmowie z Maximem.
– Zabiję go! – krzyknął tata.
– Tato, przestań. Poradzę sobie sam.
Ojciec i tak poszedł do domu Maksyma, ale dom był pusty – na drzwiach wisiał nowy zamek. Sąsiedzi mówili, że chłopak wyszedł wcześnie rano z walizką. Teraz było jasne – wrócił do miasta i już tu nie wróci.
Przez dwa tygodnie Marina nie wychodziła z pokoju. Potem, zbierając całą swoją siłę woli, podjęła decyzję: urodzi. Rodzice ją poparli, choć nie od razu.
Dziewięć miesięcy później na świat przyszła urocza dziewczynka. Marina nazwała ją Alexandra i nadała jej patronimię po swoim ojcu. Zdecydowanie postanowiła, że nigdy nie poprosi Maxima o pomoc. Poradzi sobie sama.
Kiedy dziewczynka miała dwa lata, jej rodzice naradzili się i podjęli trudną decyzję – nadszedł czas, aby wysłać Marinę do miasta. Musieli zbudować karierę i zapewnić dziecku utrzymanie. Sama Marina przez długi czas martwiła się tym wyborem, ale zdała sobie sprawę, że przyszłość jej córki zależy od niej.
Przeprowadziła się do miasta, pracowała i przyjeżdżała do dziecka w weekendy. Dwa lata później los skojarzył ją z dobrym, zamożnym mężczyzną. Znajomość szybko przerodziła się w poważny związek. Spotkali się nie tyle z miłości, co ze względu na Aleksandrę – Marina wiedziała, że z takim mężczyzną jej córka będzie miała wszystko, czego potrzebuje.
Ale często wspominała Maksyma. Zdawała sobie sprawę, że bardzo go kocha. I gdyby się teraz przed nią pojawił, wybaczyłaby mu. Ale nie było po nim śladu. Nigdy więcej nie pojawił się w wiosce i nikt nie wiedział, gdzie zniknął.
Marina mieszkała razem z córką u Mikołaja. Opiekował się nimi, robił wszystko, co możliwe, aby niczego nie potrzebowały. Jednak dziewczyna nie darzyła go prawdziwą miłością. Była mu wdzięczna – codziennie wypowiadała słowa uznania za jego wsparcie i zrozumienie.
Nikolai miał własną małą firmę budowlaną. Z czasem Marina zaczęła tam pracować, stopniowo poznając tajniki biznesu. Jej uczucia do Maxima zaczęły zanikać, a myśli o nim stawały się coraz rzadsze. Po pewnym czasie ona i Nikołaj oficjalnie zarejestrowali swój związek.
Nikołaj doskonale zdawał sobie sprawę, że Marina go nie kocha. Ale był tak przywiązany do niej i jej córki, że nie chciał ich stracić. Bycie blisko niej stało się dla niego ważniejsze niż osiągnięcie wzajemnej miłości.
I pewnego dnia wszystko zmieniło się dramatycznie.
W tym czasie Marina była zastępcą dyrektora – czyli faktycznie kierowała firmą pod nieobecność Nikołaja, który wyjechał w podróż służbową, aby otworzyć nowy oddział w innym mieście.
To właśnie w tym okresie… Maxim pojawił się na progu biura.
Marina była zszokowana. Stał przed nią mężczyzna, którego nigdy nie spodziewała się zobaczyć. Patrzył na nią w milczeniu, jakby próbował czytać w jej myślach.
– Co mogę dla ciebie zrobić? – zapytała Marina, starając się zachować zimną krew.
– Przyszłam ubiegać się o pracę. Nie rozpoznałeś mnie?
– Tak, poznałem. Dobrze cię pamiętam. Jakiego stanowiska szukasz?
– Chodź, Marina! Porozmawiajmy normalnie. Jak się masz? Słyszałem, że urodziłaś dziecko i nie poddałaś się aborcji. Mogę ją poznać?
Twarz Mariny zmieniła się dramatycznie.
– Z moim dzieckiem? Postanowiła pojawić się po tylu latach?
Roześmiała się gorzko.
– To się nigdy nie wydarzy. Zapomnij, że miałeś z tym cokolwiek wspólnego. Moja córka jest wychowywana przez prawdziwego mężczyznę, który ją kocha i troszczy się o nią. A ty jesteś dla nas nikim. I jeśli kiedykolwiek zobaczę cię w pobliżu Sashy, nie spodoba ci się to.
– To moje dziecko i mam prawo się z nim widywać!
– Nikt nie ma prawa. Nie było cię i nie będzie.
Wtedy drzwi się otworzyły i Nikolai wszedł do gabinetu. Obok niego mały Sasza trzymał go za rękę.
– Mamusiu, tatuś wrócił! Postanowiliśmy odebrać cię wcześniej” – krzyknęła radośnie dziewczynka.
– Moi ulubieńcy… Dobrze, że przyszliście. Właśnie skończyłem.
Odwracając się do Maxima, Marina powiedziała chłodno:
– Idź do tego biura. Powiedzą ci wszystko o pracy. Jeśli jesteś zadowolony z warunków, to proszę bardzo. Nie będę cię dłużej zatrzymywał.
Maksym rzucił jej długie spojrzenie i wyszedł w milczeniu. Zobaczył, jak Marina przytula Nikołaja, całuje go, mówi czule do córki. Coś w jego wnętrzu zacisnęło się boleśnie. Nawet nie poszedł na rozmowę – po prostu wyszedł.
W tym momencie Marina w końcu zdała sobie sprawę, że jej uczucia do Maksyma zniknęły bez śladu. Była naprawdę szczęśliwa z Nikołajem. Był mężczyzną, na którego czekała całe życie.
A Maxim… był tylko kartką z przeszłości. Jedną z tych, o których prędzej czy później się zapomina.
Stojąc na ulicy i patrząc, jak Sasha wsiada do samochodu, Marina uśmiechnęła się. Jej serce było spokojne, a dusza wypełniona ciepłem. Była naprawdę szczęśliwa i za nic nie zgodziłaby się zmienić swojego życia.


