Drzwi naprzeciwko uchyliły się szerzej. Frau Schmidt wychyliła głowę i spojrzała podejrzliwie.

— Gertrud? Do Clary? A co wy tu robicie z tym majstrem?

Gertrud spłonęła rumieńcem.

— Ach… biedna, od dwóch dni nie odbiera. Martwię się. Pomyślałam, że mogło jej się coś stać.

— Nie wierzę, — odparła sąsiadka i zmrużyła oczy. — Widziałam ją wczoraj rano. Z walizką. Powiedziała, że jedzie służbowo do Warszawy.

Gertrud na moment straciła pewność siebie.

— No… tak, ale lepiej sprawdzić. Matka zawsze ma prawo się martwić!

— Matka? — Frau Schmidt prychnęła. — To mieszkanie należy do Clary. Sama mi mówiła. Jeśli spróbujecie sforsować drzwi, to włamanie.

Luca przestąpił z nogi na nogę, ściskając pasek od torby ze sprzętem.

— Proszę pani, ja nie chcę mieć problemów z policją. Jeżeli sąsiadka ma rację… może lepiej odpuśćmy.

— Milcz! — syknęła Gertrud. — Rób, za co ci płacę.

Ale Frau Schmidt nie ustąpiła. Wyciągnęła telefon.

— Jeśli choć dotknie pan zamka, dzwonię na policję.

— Podsłuchujesz, wścibska babo! — krzyknęła Gertrud. — Clara nastawiła was wszystkich przeciwko mnie! Chcę tylko odzyskać to, co należy do mojego syna!

— Kolekcję znaczków? — ironizowała Frau Schmidt. — Pytałam kiedyś Martina o to, roześmiał się. Powiedział, że nigdy nic nie zbierał.

Policzki Gertrud zapłonęły. Ale gniew był silniejszy niż wstyd.

— Wszyscy kłamiecie! Clara nim manipuluje!

Luca chrząknął nieswojo.

— Pani Gertrud… może jednak porozmawiajmy z synem.

— On jest za słaby! Nie rozumie! — wydarła się. — Ja muszę go bronić!

Frau Schmidt już wybierała numer.

— Zadzwoniłam na policję. Poczekajmy tutaj.

Gertrud rzuciła się, by wyrwać jej telefon, lecz krzyk sąsiadki niósł się echem po klatce. Drzwi otworzyły się piętro niżej, ktoś zawołał. Po chwili na schody wbiegł policjant.

— Co się tu dzieje?

— Panie władzo, ta kobieta chciała sforsować drzwi mieszkania sąsiadki, gdy właścicielki nie ma w domu, — wyjaśniła Frau Schmidt.

— To nieprawda! — wrzasnęła Gertrud. — Jestem matką byłego męża! Mam prawo wejść!

Policjant uniósł brew.

— Prawo własności jest jasne. Kto figuruje w dokumentach?

— Clara, — wtrąciła Frau Schmidt. — Kupiła udział od byłego męża.

Oficer odwrócił się do Luki.

— A pan?

— Ja… zostałem wezwany do wymiany zamka, ale nie chcę kłopotów.

— Słusznie. Proszę natychmiast zejść.

Gertrud zaczęła drżeć. Cała złość zamieniła się w panikę. Czuła spojrzenia zza drzwi. „Wariatka, złodziejka…” — szeptali sąsiedzi.

— Proszę pani, musi pani pojechać ze mną na komisariat, — powiedział spokojnie policjant.

— Nie! — zapiszczała. — Ja tylko…

W tej chwili po schodach rozległy się szybkie kroki. Clara pojawiła się nagle, zmęczona po podróży, ale z twarzą zimną jak stal.

— Co tu się dzieje?

— Wreszcie! — Gertrud odetchnęła teatralnie. — Przyszłam sprawdzić, czy wszystko z tobą w porządku, a ta baba oskarżyła mnie o włamanie!

Clara spojrzała po kolei na policjanta, na Lucę, na sąsiadkę.

— Chciałaś wejść do mojego mieszkania? Bez mojej zgody?

— Zamknęłaś się i nie odbierałaś! — wybuchła Gertrud. — Chowasz mojego syna przed matką!

— Twój syn jest dorosły. Może przyjść, kiedy zechce. Ale to jest MÓJ dom. I nigdy więcej nie przekroczysz jego progu.

Frau Schmidt kiwnęła głową z satysfakcją. Policjant notował coś w kajecie.

Gertrud nagle padła na kolana przed Clarą, łzy płynęły po policzkach.

— Nie wyrzucaj mnie! Wszystko, co robię, robię dla Martina!

Clara cofnęła się o krok.

— Dla Martina? Czy dla siebie? Całe życie chciałaś kontrolować. To koniec.

Policjant skinął głową.

— Pani Gertrud, proszę ze mną. Odpowie pani za próbę nielegalnego wtargnięcia.

— Nie! — wrzasnęła, ale Luca już ujął ją pod ramię, prowadząc ku schodom.

Sąsiedzi szepnęli coś zza drzwi. Ktoś parsknął śmiechem. Frau Schmidt zatrzasnęła drzwi z triumfem.

Clara została w progu, oddychając ciężko. Była wyczerpana, lecz czuła się wolna. Po raz pierwszy miała pewność, że przeszłość nie wtargnie już do jej życia.

Na podwórku zawyła krótko syrena radiowozu. Gertrud krzyczała, tłumacząc się rozpaczliwie. Ale drzwi się zamknęły.

Clara oparła czoło o chłodną framugę. Dłonie jej drżały, lecz wewnątrz czuła siłę. Była gotowa bronić swojego domu, spokoju i wolności.

I wiedziała, że tym razem nikt już jej tego nie odbierze.

By admin

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *